Siedmiogród,
zwany także Transylwanią, to obecnie najbardziej chyba
eksploatowana turystycznie część Rumunii. Historycznie kraina ta
była przez setki lat związana z Węgrami, stanowiła kolejno część
państwa węgierskiego, odrębne księstwo zależne od Turcji,
prowincję monarchii austriackiej, przynależała wreszcie do
Austro-Węgier (ich węgierskiej części). Do Rumunii przyłączona
została dopiero po I wojnie światowej, w wyniku klęski
Austro-Węgier oraz praktycznego rozbioru ówczesnych Węgier, którym
odebrano 2/3 dotychczasowego terytorium, w tym Transylwanię. W
Rumunii wydarzenia te nazywa się „Wielkim Zjednoczeniem” i
właśnie trwają przygotowania do fetowania ich setnej rocznicy.
Można się łatwo domyślić, że nastroje po stronie naszych
bratanków są diametralnie odmienne, a animozje węgiersko-rumuńskie
pozostają w dużej mierze aktualne. Skomplikowana przeszłość
Siedmiogrodu znajduje wyraz w etnicznym i religijnym przemieszaniu
ludności, wśród której spotykamy „prawdziwych” Rumunów
(prawosławnych), Węgrów (katolików i protestantów) oraz Niemców,
tzw. Sasów siedmiogrodzkich (protestantów). Ci ostatni to
potomkowie kolonistów niemieckich, którzy trafiali do Transylwanii
już od czasów średniowiecza. Wiele miejscowości nosi więc
potrójne nazwy: rumuńskie, węgierskie i niemieckie, co często
uwidacznia się na tablicach przy wjeździe.
Osadników
niemieckich zaczął ściągać do Siedmiogrodu dobrze nam znany
Zakon Krzyżacki, który w początkach XIII w. otrzymał od króla
Węgier Andrzeja II południowo-wschodnią część krainy (w
okolicach Braszowa) z zadaniem jej obrony przed najazdami
koczowniczych plemion pogańskich. Szybko okazało się jednak, że
zakonnicy myślą przede wszystkim o stworzeniu tam własnego państwa
i po dziesięciu latach król wyrzucił ich siłą. Krzyżacy
znaleźli nowe miejsce w Polsce, nasi książęta nie okazali się
tak przewidujący jak władca Węgier i stąd znane powszechnie,
późniejsze wydarzenia naszej własnej historii. Usuwając krzyżaków
królowie węgierscy pozostawili natomiast sprowadzonych przez Zakon
kolonistów. Uznając ich wielką przydatność, ściągali
kolejnych, przyznając im liczne prawa i przywileje związane z obroną
kraju. Ta społeczność Niemców siedmiogrodzkich przetrwała po
dziś dzień, nadając krainie bardzo specyficzny charakter.
Przybysze wznieśli wiele charakterystycznych budowli, należących obecnie do głównych zabytków, a zarazem atrakcji turystycznych
Siedmiogrodu. Mniej przyjemny aspekt tej sytuacji polega na tym, że
przyciąga to licznych turystów z Niemiec, co powoduje tłok oraz w
niemiły (zwłaszcza dla Polaków) sposób podnosi ceny.
Zamek
Bran (zamek Draculi) - Wielkim atutem marketingowym Siedmiogrodu
jest powiązanie tej krainy z najsłynniejszym wampirem wszech czasów
– hrabią Draculą. Historyczny pierwowzór tej postaci, żyjący w
XV w. hospodar wołoski Vlad Tepes czyli Palownik (Wołoszczyzna to
kraina położona na południe od Siedmiogrodu, pomiędzy południowym
łukiem Karpat a Dunajem) zasłynął z licznych okrucieństw.
Wprawdzie urodził się on Siedmiogrodzie ale nigdy tam nie rządził.
W Transylwanii osadził go jednak twórca literackiej wersji Draculi
– dziewiętnastowieczny pisarz Bram Stoker. Opisany przezeń zamek
hrabiego-wampira przypomina żywo zamek Bran w południowej części
krainy (co ciekawe, pisarz nigdy nie zawitał tam osobiście i obiekt
ten znał z fotografii). Nie przeszkadza to w tym, że obecnie
forteca w Bran przyciąga prawdziwe tłumy turystów jako „zamek
Draculi” właśnie, a sam Dracula stał się symbolem Transylwanii oraz całej Rumunii. Już dojeżdżając w okolice zamku trafiamy w
gęste korki pojazdów, trudno znaleźć miejsce parkingowe. Dookoła
mnóstwo straganów i cały, ogólnie znany, turystyczny cyrk. Aby
dostać się do zamku trzeba zwykle odczekać około godziny w
różnych kolejkach (najpierw do kasy, potem do drzwi wejściowych).
Cena jak na rumuńskie warunki bardzo wysoka – 40 RON (ok. 35 zł –
2018 r.), ale to najbardziej uczęszczany obiekt turystyczny w całym
kraju. Samo zwiedzanie też zajmie ok. godzinę. Czy warto czekać i
płacić? Naszym zdaniem tak. Zamek prezentuje się bardzo
malowniczo, my odwiedziliśmy go akurat przy pomrukach nadciągającej,
bardzo gwałtownej burzy, która ostatecznie uwięziła nas w środku
(na jednym z krużganków) na dodatkowe pół godziny. Ciemne chmury,
grzmoty i błyski dodawały niewątpliwie uroku całej scenerii.
Wnętrza zamku też nie rozczarowują (tu nie zgodzimy się z
prezentowanymi dość często na necie opiniami). To prawdziwy
labirynt komnat, przejść, schodów, krużganków, tarasów...
Zwiedza się je z zainteresowaniem. Obecne wyposażenie pochodzi z lat dwudziestych XX w., z czasów królowej Rumunii Marii Koburg, ówczesnej pani zamku Bran. Jedyny prawdziwy minus to
wspomniane tłumy turystów. Może poza sezonem jest pod tym względem
lepiej?
|
Kościoły warowne Siedmiogrodu wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO. |
|
Widok z wieży kościoła Valea Viiloor. |
|
Kościół w Valea Viiloor. |
|
Coś dla turystycznej małpki. |
|
Jak u babci na strychu. |
|
Biertan - "katedra warowna". |
|
To prawdziwa forteca otoczona potrójnym pierścieniem murów. |
|
Na wzgórze prowadzą kryte schody. Wiernym nie straszne deszcze i śniegi. |
|
Pomiędzy murami. |
|
Dojazd do Viscri nie jest łatwy. |
|
Wreszcie u stóp kościoła |
|
Zabudowania gospodarcze wkomponowane w mur obronny. |
|
Widok z wieży w Viscri. |
|
Mury obronne kościoła w Harman. |
|
Wioska wkomponowana w mury kościelne. Tutaj "domki jednorodzinne". |
|
Panorama okolicy. |
|
Utrzymany w niemieckim, protestanckim stylu dziedziniec. Żywopłot przycięty "pod linijkę". |
|
Kościoł w Prejmer też kryje się za murami. |
|
Wewnętrzna, kryta galeria bojowa. Po lewej otwory strzelnicze, po prawej ściana kwater mieszkalnych. |
|
Takie bloki - ule mieszkalne ciągną się wzdłuż całego, wewnętrznego obwodu murów. |
|
Mogło tu zamieszkiwać ponad 200 rodzin. Mieli naprawę blisko do kościoła. :-) |
Kościoły
warowne – Ufortyfikowane,
otoczone murami obronnymi średniowieczne kościoły to najbardziej
oryginalny i charakterystyczny dla Siedmiogrodu rodzaj zabytków.
Budowali je niemieccy koloniści i służyły zarówno jako miejsca
kultu, jak i punkty obrony przed najeźdźcami (najpierw pogańskimi
koczownikami, później Turkami). Niektóre z nich to zarazem
prawdziwe wioski, gdyż od wewnętrznej strony fortyfikacji wznoszono
pomieszczenia mieszkalne, przypominające jako żywo ule albo nasze
obecne bloki. Mogły one pomieścić nawet kilkaset rodzin, a
zamieszkiwano je aż do XIX w. Kościołów takich wybudowano
dziesiątki, jeśli nie setki w różnych wioskach Siedmiogrodu.
Wiele z nich stoi po dziś dzień, te lepiej zachowane udostępnia
się dla zwiedzających. Siedem spośród kościołów-fortec wpisano
na listę dziedzictwa UNESCO i można je uznać za najciekawsze.
Wszystkie są zarazem podobne do siebie, jak i wyjątkowe w swoim
rodzaju. Biertan
imponuje zewnętrznym wyglądem oraz potężnymi murami, w środku
oferując już turyście o wiele mniej atrakcji. W Valea
Viilorr można odbyć
ekscytujący spacer na wieżę (sprawiającą wrażenie, że zawali
się w każdej chwili) oraz po różnych poziomach strychu budowli,
poznając tajniki konstrukcji więźby dachowej. Wszystko to po
raczej wątłych (ale w sumie pewnych) drabinach, które Ada oceniła:
„jak u mojej babci na strychu, tylko wyżej i więcej”. W
przypadku kościoła w Viscri
już sam dojazd dostarczy silnych przeżyć. Obydwie prowadzące tam
drogi pozostają w fatalnym stanie (straszliwie nierówny, pełen
dziur asfalt albo znajdująca się aktualnie w stadium przebudowy
szutrówka). Warto tam jednak zajrzeć ze względu na wspomniany
charakter budowli jako swego rodzaju mieszkalnego ula. I koniecznie
należy zaliczyć kościół w Prejmer.
To największy zachowany „ul mieszkalny”. Można odbyć spacer po
dawnych kwaterach osadników oraz przylegających do nich
fortyfikacjach. My odwiedziliśmy jeszcze położony w pobliżu
Braszowa i nie wpisany na listę UNESCO kościół w Harman.
Nieco mniejszy od Prejmer, daje jednak dobre wyobrażenie o tego
rodzaju budowlach. Szczególnie Ada zachwyciła się tymi kościołami
obronnymi, uznając je za oryginalne i interesujące. A ponieważ
moja Pani jest już mocno „spaskudzona” pod względem
turystycznym i niełatwo ją zaskoczyć, niech posłuży to za
najlepszą rekomendację.
|
Przed zamkiem w Calnicu - jedni pozują inni sami fotografują :D |
|
Dziedziniec zamku w Calnicu. |
|
Widok z wieży. |
|
Nasza kwatera w wiosce Calnic tuż przy głównym placu osady. Dom nr. 31. Godna ze wszech miar polecenia. Zaprowadziła nas do niej zaczepiona w wiosce babcia. |
|
Zamek Rupea robi zdecydowanie większe wrażenie. |
|
Miasteczko u stóp zamku. |
|
Na murach. |
|
Panorama zamku Rasnov. Widoczna na zdjęciu kolejka zębata miała niedawno awarię. Pechowych pasażerów ewakuowano helikopterem. |
|
Obecnie turyści docierają na górę zamkową w taki oto sposób. |
|
Po wyjściu z wagonika. |
|
Brama wejściowa. |
|
Wioska w obrębie murów. To przecież zamek chłopski. |
Zamki
chłopskie – Kolejną
osobliwością Siedmiogrodu są zamki wznoszone i użytkowane przez
wspólnoty chłopskie. Chłopi otrzymywali na to specjalne zezwolenia
od władców węgierskich, by chronić się przed najazdami oraz
wzmacniać obronność kraju. Wznosili je sami albo też wykupywali i
rozbudowywali forteczki zubożałych panów feudalnych. Cecha
charakterystyczna takiego zamku chłopskiego to brak budowli i
pomieszczeń rezydencjonalnych. Zamiast tego znajdujemy sporo
pomniejszych budynków mieszalnych, służących w dawnych wiekach
chłopskim członkom wspólnoty oraz ich rodzinom. Odwiedziliśmy
trzy takie zamki w miejscowościach Calnic
(ten stosunkowo niewielki) oraz Rupea
i Rasnov (rozległe i
dominujące nad położonymi u stóp wzgórza miasteczkami).
Historyczne
miasta Siedmiogrodu - Niemiecka
nazwa krainy, Siebenburgen,
nawiazuje
do siedmiu głównych miast założonych przez sprowadzonych za
sprawą królów węgierskich kolonistów. Wspomniane miasta to
Braszów (Kronstadt), Kluż-Napoka (Klausenburg), Sybin
(Hermannstadt), Sighisoara (Schässburg),
Medias (Mediasch), Sebes (Mühlbach)
i Bistrita (Bistritz). Każde z nich jest podobno jedyne w swoim
rodzaju, ale ponieważ nikt nie przyjeżdża do Rumunii po to, by
zwiedzać po kolei miasto za miastem, zajechaliśmy tylko do kilku z
nich, częściowo „po drodze”.
|
Panorama Shigishoary. Naszym zdaniem. najpiękniejszego z miast Siedmiogrodu. |
|
Urokliwy rynek miejski. |
|
Kryte schody z XVII w. wiodą na wzgórze katedralne. |
|
Podziwiamy widoki i chłoniemy atmosferę. :-) |
|
Podczas wieczornego spaceru. Prawda, że widok jak z przedwojennej pocztówki? |
|
Dom, w którym urodził się Vlad Tepes,
historyczny pierwowzór Draculi. |
|
Wieża Zegarowa w Sighisoarze. |
|
Zadowolony Zbyszko w gościnie w domu urodzin Draculi. Urządzono tam stylową i serwującą pyszne (o dziwo) jedzenie restaurację. |
-
Sigishoara
– To
z pewnością najpiękniejsze i najbardziej malownicze z miast
Siedmiogrodu. Położona na wzgórzu starówka z urokliwymi
uliczkami, kryte, drewniane schody wiodące na wzgórze katedralne,
zachowane wieże obronne... Bardzo urokliwe miejsce na spędzenie
popołudnia i wieczoru. Atrakcyjność Sigishoary podnosi z pewnością
znakomita restauracja w dawnym Domu Draculi (w którym miał się
urodzić historyczny Vlad Palownik). Urządzona w dawnym stylu,
oferuje bardzo dobre potrawy w niewygórowanej cenie. Dwuosobowy,
więcej niż obfity obiad popity kilkoma piwami kosztował ok. 120
zł. To niedużo, jak na renomowaną, „historyczną”,
restaurację.
|
Czarny Kościół w Braszowie. |
|
Leciwa kolejka linowa wiezie nas na jeden z otaczających miasto grzbietów górskich. |
|
Z góry Braszów prezentuje się najlepiej. |
|
Braszów to miasto na granicy gór i równiny. |
|
Nasza ulubiona knajpa na obrzeżach Braszowa. Co prawda, tylko niektórzy z obsługi mówią tam po angielsku, ale to w niczym nie przeszkadza. |
-
Braszów
– Naszym
zdaniem
przereklamowany.
Miasto położone jest w dolinie i najlepiej wygląda z góry: z
grzbietu górskiego, na który można wjechać dość antyczną
kolejką linową albo z przeciwległego wzgórza, na którym wznoszą
się zachowane resztki fortyfikacji. Sama starówka „od środka”
rozczarowuje. Słynny „Czarny Kościół” z XV w. nie rzucił nas
na kolana, urokliwe jakoby uliczki okazały się zatłoczone
ogródkami piwnymi z hałaśliwą młodzieżą. Nasze wrażenia
wypadły może tak marnie z powodu przygotowań do mającego się
odbyć jakiegoś festiwalu. Rynek zajęty został całkowicie przez
estradę. To jeszcze pół biedy, ale ogrodzono go z tej okazji
wysokim, stalowym płotem. Nie dość, że nie dało się wejść, to
jeszcze popijając piwo (niezłe zresztą, warzone w knajpianym
browarze), czuliśmy się jak pod ogrodzeniem obozu koncentracyjnego.
Możemy natomiast z czystym sumieniem polecić restaurację La
Casa Bistriteana (ul.
Avram Iancu 24). Położona poza starówką, odwiedzana głównie
przez miejscowych, oferuje duży wybór smacznych potraw rumuńskich
w bardzo umiarkowanych cenach.
|
Medias nie robi specjalnego wrażenia. |
-
Medias
– Zatrzymaliśmy się tu przejazdem, na mniej więcej godzinę.
Miasto nie rzuca na kolana Można obejść rynek, obecnie miły, ale
nie wyróżniający się niczym szczególnym plac z zielenią oraz
knajpkami. Do tego usytuowany obok dawny kościół warowny.
Zachowuje on typowy układ tego rodzaju budowli, ale tutaj już dawno
został wkomponowany w budynki miejskie i nie robi większego
wrażenia.
-
Kluż-Napoka
– To stolica Siedmiogrodu, jedno z większych miast Rumunii.
Ruchliwe i zatłoczone. Tutaj również zawitaliśmy przejazdem. Ze
średniowiecznego charakteru osady pozostało niewiele, głównie
zabytki to budowle z XIX/XX w., z czasów austro-węgierskich.
|
Katedra w Alba Iulia. |
|
Gotyckie wnętrze katedry. |
|
A obok katedra prawosławna. |
|
Jedna ze ścian w katedrze prawosławnej. |
|
Podchmielony Zbyszko zaleca się do eleganckiej mieszkanki Alba Iulia. |
|
Makieta miasta-fortecy. |
|
Fortyfikacje zachowały się w bardzo dobrym stanie. |
Alba
Iulia –
Miasto to nie zalicza się do wspomnianych wyżej siedmiu miast
„założycielskich” Siedmiogrodu, posiada jednak bardzo długą i
bogatą historię. Istniało już w czasach rzymskich, pełniąc rolę
stolicy prowincji Dacja Apulensis oraz siedziby legionowej (II-III
w.). W czasach nowożytnych było z kolei stolicą księstwa
Siedmiogrodu (XVI-XVII w.). Główne atrakcje Alba Iulia to obecnie
gotycka katedra, skromnych rozmiarów ale utrzymana w stylu
architektonicznym, usytuowany w niej grobowiec Jana Hunyadego –
żyjącego w XV w. węgierskiego bohatera narodowego walczącego
pomyślnie z Turkami oraz osiemnastowieczne fortyfikacje obronne.
Tymi ostatnimi miasto otoczono już pod rządami austriackimi. Bardzo
dobrze zachowane, oddają wygląd i rozplanowanie nowożytnej fortecy
bastionowej.
|
Do zamku Corvinilor prowadzi drewniany most. |
|
Dziedziniec zamkowy. |
|
Fasada południowa. |
|
Wieże obronne wkomponowane w mury. |
|
A tutaj wieża wysunięta. |
|
Sypialnia króla Macieja Korwina. Pomimo tak dobrych warunków do pracy, doczekał się tylko syna z nieprawego łoża. Może właśnie z tego tutaj? |
Zamek
Corvinilor w Huneodarze
– Położony w zachodniej części kraju, to dawna rezydencja
rodowa Hunyadych, rodziny możnowładczej, która w XV w. dała
Węgrom dwóch bohaterów narodowych: zwycięskiego wodza w walkach z
Turkami Jana Hunyadego oraz jego syna, króla Węgier Macieja
Korwina. Nazwa zamku pochodzi od herbu Corvin (Kruk) – godła
rodziny Hunyadych. Obecny wygląd fortecy pochodzi z tej właśnie
epoki. Budowla przedstawia się niezwykle malowniczo, sprawiając
wrażenie typowo „baśniowego”, średniowiecznego zamku.
Koniecznie należy odwiedzić to miejsce. Warto przybyć jak
najwcześniej (otwierają o godz. 9.00), im później, tym większe
problemy z zaparkowaniem samochodu oraz tym dłuższe kolejki do
wejścia. Samodzielne zwiedzanie zajmie ok. 1,5-2 h. Turystom
udostępniono szereg pomieszczeń oraz różne zakamarki fortecy.
|
Zamek Deva góruje nad okolicą. |
|
Ta kolejka nadal działa. |
|
U stóp zamku. |
|
Zamek przezywał ostatni okres świetności w XVII w. Obecnie to malownicza ruina. |
|
Widok przez otwór strzelniczy. |
Zamek
Deva –
Położona na wyniosłym, stromym wzgórzu forteczka w pobliżu
Huneodary. Bez problemu można zwiedzić obydwa te miejsca (byle nie
z biurem podróży, z sobie wiadomych przyczyn umieszczają one w
programach albo jeden, albo drugi obiekt). Sam obiekt to w istocie
poddane renowacji ruiny. Główna atrakcja to rozległa panorama
okolicy. Do zamku można dostać się pieszo, odbywając dość
męczący spacer, albo wjechać kolejką zębatą. Wybraliśmy ten
drugi sposób. Warto przybyć jak najwcześniej (otwierają o godz.
9.00), pozwoli to uniknąć oczekiwania na wagonik oraz tłumów na
szczycie.
|
Otoczony wodą zamek w Fogarasz. |
|
Słonik na dziedzińcu zamkowym. |
|
Zwiedzamy bastiony obronne. |
|
Fortyfikacje zachowane w dobrym stanie. |
Zamek
Fogarasz – To
z kolei usytuowana w południowej części Siedmiogrodu forteca
renesansowa. Do obecnej postaci przebudował ją książę
siedmiogrodzki Gabriel Bethlen w początkach XVII w. Jest bardzo
dobrze zachowana, otoczona szeroką, malowniczą fosa. Z Fogarasz
związane są akcenty polskie. W 1849 r., w czasie Wiosny Ludów,
gen. Józef Bem jako dowódca powstańczych wojsk węgierskich
stoczył pod miastem zwycięską bitwę z armią rosyjską. Z kolei w
1939 r. w zamku urządzono obóz dla internowanych w Rumunii
żołnierzy kampanii wrześniowej.
|
Damian i Zbyszko udają (mało przekonująco) gwarków z kopalni soli. |
|
Kołowrót dawnej windy. |
|
Widok z góry na komorę. |
|
W której można np. zagrać w bilard. |
|
A na najniższym poziomie kopalni jeziorko. Damian przy wiosłach. |
|
Pora wracać.
Oto schody wiodące ku wyższym poziomom. |
Kopalnia
soli w Turda
– Położona na południe od Kluż-Napoka, stara kopalnia soli. Sól
wydobywano tu już w czasach rzymskich, ale większość
udostępnianych turystom sztolni i komór pochodzi z XVIII-XIX w.,
czyli z okresu rządów austriackich. Eksploatację zakończono w
1932 r. To kopalnia porównywalna pod względem atrakcyjności z
Wieliczką, aczkolwiek zupełnie inna. Wrażenie robią przede
wszystkim olbrzymie, głębokie na ok. 100 m. komory. W najniższej z
nich można popływać łódkami (samodzielnie wiosłując) w
wypełniającym dno jeziorku. Na wyższych poziomach zainstalowano
stoły do gry w bilard i ping-ponga (dodatkowo płatne). Na
zwiedzanie należy przeznaczyć ok. 2 h. W sezonie, zwłaszcza w
weekendy mogą pojawić się problemy z zaparkowaniem samochodu.
|
Baie Felix. Wejście do kompleksu Apollo. |
|
Basen w stylu retro. |
|
Daria i Damian to stwory wodne. |
|
Ada i Daria na zjeżdżalni. |
|
Zbyszko znalazł sobie ciekawsze zajęcie. Woli jednak mieć płyny pod kontrolą. :-) |
Kąpieliska
termalne w Baie Felix
– Baie Felix to jeden z najsłynniejszych kurortów rumuńskich,
położony w zachodniej części Siedmiogrodu, w pobliżu miasta
Oradea oraz obecnej granicy z Węgrami. Leczy się tu choroby
reumatologiczne oraz dermatologiczne, większość gości to jednak
po prostu spragnieni kąpieli i odpoczynku. Na chętnych oczekują
tutaj liczne hotele (w sezonie zwykle zajęte – my zatrzymaliśmy
się na campingu, gdzie miejsca znalazły się bez problemu) oraz
kilka kompleksów basenów termalnych. Polecamy kompleks Apollo. Ceny
niewygórowane, sporo basenów utrzymanych zarówno w klimacie
nowoczesnym jak i retro, zjeżdżalnie itp. Jedyny, drobny minus to
temperatura wody. Doprawdy, w lecie niełatwo znaleźć tu ochłodę.
:-) Dobre miejsce na chwilę odpoczynku po trudach zwiedzania.
|
Cygański pałacyk w Huedin. |
|
Mercedes na dachu. |
|
Dzielnica "pałacowa" w Huneodarze. |
Cygańskie
„pałace” w Huedin –
Huedin to niewielka miejscowość przy drodze z Kluż-Napoka do
Oradei. Miejscowi, bogaci rzecz jasna, Cyganie wznieśli tutaj szereg
typowych dla siebie domów mieszkalnych, czyli krzykliwych, kapiących
blichtrem dziwolągów. Podobne sytuacje znamy i z Polski, ale w
Rumunii budują na większą skalę. Jest to wszystko tak bardzo
pozbawione gustu, że aż interesujące. Jako ciekawostkę można
dodać, że na zwieńczeniach dachów szczególnie okazałych budowli
gospodarze umieszczają symbole luksusowych marek samochodów, w
szczególności „grille” mercedesa! To symbole bogactwa, mające
zapewnić rodzinie powodzenie również w przyszłości. Podobne
„pałace” spotkaliśmy także w Huneodarze.