|
Ha Long Bay. Czyż nie tak zwiedzać najprzyjemniej? |
Wietnam
to kraj piwoszy (coraz więcej takich :D). Browary zakładali tam
jeszcze francuscy kolonizatorzy, komuniści bynajmniej ich nie
likwidowali. I obecnie globalne spożycie zbliżone jest do spożycia
złotego trunku w Polsce, co prawda, przy ok. 2,5-krotnie większej
liczbie ludności w Wietnamie. W całym kraju warzy się kilkanaście
gatunków piwa, często zupełnie przyzwoitych lagerów i pilsnerów.
Posiadają one zwykle moc oraz smak i bardzo korzystnie wyróżniają
się na tle np. piw chińskich. Piwa wietnamskie są po prostu dużo
lepsze. Warto wspomnieć o tym miejscowym przy okazji pobytu.
Chińczyków i Chin jako tradycyjnego najeźdźcę, okupanta, wroga
oraz regionalnego hegemona nikt tam nie lubi, a każda przewaga nad
sąsiadem mile widziana. Występuje kilka gatunków ogólnokrajowych,
reszta to produkty lokalne. Może i lepiej, bo o dziwo, te browary
ogólnowietnamskie prezentują zwykle wyższy poziom.
|
Oto knajpa, ktorej należy unikać: restauracja Top of Hanoi w hotelu Lotte. Zbyszko popija jedyny dostępny tam produkt lokalny. To najdroższe piwo obrócone w Wietnamie (ok. 20 zł.). Z wyraźnym niesmakiem na twarzy :D |
Ceny
niewygórowane, przeciętnie ok. 10 k. dongów (1,60 zł.) za puszkę
lub butelkę pojemności 0,33 l. oraz ok. 15 k. dongów (2,40 zł.)
za pojemność 0,45 lub 0,5 l. Nie ma większych różnic pomiędzy
sklepem a knajpą (nie liczę tu drogich restauracji w „europejskim”
stylu, które i tak należy omijać szerokim łukiem). Najtańsze
piwo na które trafiliśmy kosztowało (w knajpce właśnie, swoją
drogą, wegetariańskiej!) 5 k. dongów (80 gr.) za kufelek 0,33 l.
|
A oto piwo najtańsze.
Knajpka w Hoi An, kufelek 80 gr.
Co za radość na twarzy :D |
Trzeba jednak liczyć się z próbami windowania ceny dla
Europejczyków, nawet wówczas, gdy podano ją na półce, gdy taką
ceną zapłacił przed nami miejscowy oraz gdy w sklepie funkcjonuje
kasa fiskalna. Właścicielka takiego przybytku potrafiła twierdzić,
że cena jest błędna, w przypadku poprzedniego klienta pomyliłem
się, a na kasę nabije towar później, bo ma akurat awarię. I
żądała podwójnej kwoty. Do takiej nieprzyjemnej sytuacji doszło
konkretnie w sklepie w Sa Pa w Wietnamie północnym. No, ale to
znany kurort (lokalne Zakopane) i turystów próbuje się tam doić
niczym pod samiuśkimi... Poza takimi miejscami, zwłaszcza w
okolicach, gdzie przybysze docierają rzadko, atmosfera zupełnie
inna. Co prawda, bywa, że trudno porozumieć się po angielsku, ale
właściciele sklepików, pojętni i życzliwi, przy trzecim naszym
przejeździe rowerami przez wieś oraz trzeciej wizycie dokładnie
już wiedzieli, czego nam trzeba i z miejsca szykowali cztery piwa
sajgońskiej marki 333. :D
Ciekawy
jest sposób podawania oraz picia piwa na południu kraju, gdzie
temperatury przekraczają na ogół 30 stopni. Otóż razem z
browarem podają tam kufel wypełniony po brzegi lodem. Początkowo
opieraliśmy się takim wynalazkom, piwo z wodą, błeee... Ale
okazało się, że miejscowi, przystosowani do klimatu, mają rację!
Po prostu, takie piwo o pojemności 0,33 l. wypijamy na tyle szybko,
że lód nie zdąży się rozpuścić. Nadaje natomiast złotemu
trunkowi przyjemny chłód. A potem może od razu posłużyć do
schłodzenia drugiej kolejki (albo i trzeciej). Równie uczynny i
rozumny właściciel przydrożnej knajpki spieszy z następnymi
puszkami bez konieczności trudzenia się zamawianiem. A ponieważ,
gdy my ochładzamy się w cieniu, nasze rowery nagrzewają się w
słońcu, okrywa siodełka specjalnie przygotowanymi dla pojazdów
klienteli osłonami z kartonu. :D Na północy, gdzie wieczorami, w
górach, zdarzają się nawet zimą temperatury ujemne, przydałby
się uczciwy grzaniec. Niestety, sztuki przyrządzania takowego
pazerni górale z Sa Pa nie opanowali i musieliśmy podzielić się z
pewnym niemieckim małżeństwem wątłym płomieniem w kominku,
rozpalonym w hallu hotelowym na pięciu (słownie) niewielkich
deskach. Tak to grzaliśmy się z zimnym Hanoi Beer w dłoniach.
|
Piwo "po wietnamsku". Okolice Can Tho w delcie Mekongu. Temperatura powietrza 35 C, wilgotność 100%. |
|
W tym sklepie piwa również nie brakuje. |
|
Bogowie też wiedzą, co dobre... |
|
Czy aby jednak do końca? Heineken? Obiecałem sobie, że przy najbliższej okazji ofiaruję im puszkę Żywca w rozmiarze XXXL. :D |
A oto
piwa, które degustowaliśmy:
|
Hanoi premium |
Hanoi
Beer – browar Hanoi (założony jeszcze przez Francuzów w 1890 r.), dostępne najczęściej w dwóch wersjach: zwykłej oraz premium. Opakowania bardzo podobne: butelki 0,45 ml. i puszki 0,33 ml. Hanoi Beer premium 4,6%, zwykłe 4,2%. Lekkie, przyjemne w smaku piwo, nieco kwaskowe
(zwłaszcza w wersji zwykłej). Dobrze gasi pragnienie. Występuje
powszechnie na północy, mniej więcej do wysokości miasta Hue w
środkowym Wietnamie. W tej części kraju to najpopularniejszy
gatunek. Poniżej, bardziej na południe, trudno już je spotkać.
Bardzo miło jest wypić sobie wieczorem to piwo w pubie na rogu ulic
Hang Ga oraz Hang Phen na starym mieście w Hanoi. Przybywają tam
głównie stali bywalcy, Europejczycy siedzący w stolicy przez
dłuższy czas. Atmosfera jest jednak bardzo miła, ceny normalne, a
dookoła toczy się ożywione życie uliczne.
|
Hanoi "zwykłe" |
|
W autobusie sypialnym browar też się przyda. |
|
Pub "europejski" w Hanoi. Sami stali bywalcy. :D |
Tric
Bach – browar Hanoi, 5,3%. Uwaga, uwaga! Najlepsze piwo w
Wietnamie. Uznaliśmy je za takowe jednogłośnie razem z Adą.
Wyraźny, przyjemny smak goryczki, czuć pełnię, przyjemnie gasi
pragnienie i podkreśla smak potraw. Występuje bardzo rzadko,
spotkaliśmy je tylko raz, w sklepie w kurorcie Sa Pa. Stosunkowo
drogie, jak na Wietnam: puszka 0,33 kosztowała 14 k. dongów (ok.
2,20 zł.). Później, aż do końca pobytu, nie udało się już na
ten browar natrafić.
|
Najlepsze piwo Wietnamu. |
Larue
– browar Hanoi, 4,2%. (wersja zwykła, "żółta") oraz 4,6% (wersja special, "zielona"). Niestety, w tym wypadku nazwa mówi sama za
siebie :D. Po prostu lura. Dotyczy to obydwu wersji. Początkowo piwo wydaje się bez smaku, ten
pojawia się dopiero po przełknięciu kilku łyków, lekko kwaskowy.
Jedyna zaleta, to ewentualne ugaszenie pragnienia. Larue jest w
tym trochę lepsze od wody. Występuje głównie na północy kraju.
|
Larue na tle gór wokół Sa Pa. |
|
Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda... Tak powitano nas w Cat Ba na koszt firmy transportowej. Gdy słoneczko przygrzewa, nawet "lura" staje się tygrysem. |
|
Laure special, czyli "zielony" |
Halida
– browar Hanoi, 5 %, warzone przez firmę Carlsberg. Niestety,
Carlsberg przeniósł do Azji wady swoich produktów dostępnych w
Europie, to znaczy jest to piwo bez smaku. To wrażenie braku doznań
smakowych utrzymuje się aż do końca degustacji. Obecne na północy
kraju.
|
Bardzo udany obiad w Ninh Binh, popity przeciętnym piwem. |
|
"Żółty słoń" |
Hai
Phong – browar Hajfong (to zeuropeizowana nazwa portowego
miasta Hai Phong na północy kraju). I tu ciekawostka, na opakowaniu
nie podano voltażu tego napitku (!). Na „oko” wydaje się jednak
słaby. Posiada wyczuwalną z trudem goryczkę, ale smak wodnity,
brakuje pełni. Po namyśle, doszliśmy do wniosku, że dopiero razem
z ostatnimi łykami pojawiła nutka kwaśnego słodu, nawet
przyjemna. Ale by doszukać się tej nuty należy powoli opróżnić
butelkę 0,45 l., co dla bardziej niecierpliwych może okazać się
zadaniem zbyt trudnym. Występuje na północy kraju, we wspomnianym
mieście Hajfong oraz ogólnie na wybrzeżu Zatoki Tonkińskiej.
|
W stylu wietnamskim. |
Huda
– browar Hue, 4,7 %. Kolejny produkt wytwarzany przez firmę
Carlsberg. Niestety, potwierdza fakt, iż kompanii tej nie należy
sprzedawać zacnych, lokalnych marek. Kolejne piwo bez smaku, typowy
Carlsberg właśnie. Warzone w środkowowietnamskim mieście Hue,
gdzie zdominowało rynek. Miejscowi wypowiadają się o nim
pochlebnie (lokalny patriotyzm?), może kiedyś było lepsze. Hue
wizytowaliśmy w porze deszczowej, lało praktycznie bez przerwy,
toteż trudno docenić ewentualne walory tego piwa przy gaszeniu
pragnienia. W porze suchej, latem, pozostawia, być może,
korzystniejsze wrażenie.
|
Browar Huda i sajgonki. |
Zorok
– browar Ben Cat, 5 %. Smakuje jak woda z dodatkiem kwasku
cytrynowego, ogólnie kiepskie. Główna zaleta tego produktu to
pojemność, sprzedawane jest w puszkach 0,5 l., co stanowi wyjątek
wśród piw wietnamskich, zwykle o pojemności 0,33 l. Nabyliśmy je
w Hue w Wietnamie środkowym, nigdzie indziej już na takowe nie
trafiliśmy. Zresztą, bez żalu.
|
Dwa Zoroki na tle deszczowego Hue. |
Viet A - browar Hoi An, oprocentowania na opakowaniu nie podano. Może dlatego, że bywa nienormowane i zmienne? To piwo lokalne, natrafiliśmy na nie tylko w samym Hoi An. Co ciekawe, serwowano je w knajpce wegetariańskiej z butelek pet 1,5 ml. Kelner podchodził i nalewał do kufelków (!). O smaku nie ma co mówić, nie doszukaliśmy się żadnego. Ale też Viet A okazało się najtańszym piwem, które popialiśmy w Wietnamie. Widoczne poniżej kufelki kosztowały 5 k. dongów (ok. 80 gr.)
|
Tak też można. |
Sajgon
Lager – browar Sajgon, 4,3 %. To jedno z dwóch sztandarowych
piw południa kraju, chociaż występuje w całym Wietnamie. Nie
przypadło nam do gustu. Posiada słaby, lewie wyczuwalny smak.
Brakuje pełni.
|
Na bezrybiu... |
|
...czyli na łódce... i rak ryba. |
|
Piwo Sajgon Lager zyskuje nieco jako dodatek do kotletów z krokodyla. |
|
A tutaj ratuje życie wędrowcowi na pustyni. |
|
W stylu kolonialnym, na tarasie opuszczonej posiadłości francuskiej. |
Sajgon
Specjal – browar Sajgon, 4,9 %. Stosunkowo mocne, jak na Azję,
ale bez wyrazistego smaku. Da się wypić bez przykrości, chociaż i bez
rewelacji. Obecne w całym kraju.
|
Pierwsze spotkanie. |
|
Sajgon Lager i Sajgon Special pomagają rozprawić się z wężem. |
Sajgon Export - browar Sajgon, 4,9 %. Zgodnie z nazwą, to eksportowa wersja piwa Sajgon, wysyłana do wielu krajów azjatyckich. W samym Wietnamie dostępna głównie na południu. Zawiera dodatek papainy (enzym uzyskiwany z melonów), co poprawia jakoby trawienie. Walory smakowe podobne jak wprzypadku pozostałych piw Sajgon, przeciętne. Ale można wypić bez przykrości.
|
Wersja eksportowa też nie zachwyca, chociaż wspomaga podobno trawienie. |
333
– browar Sajgon, 5,3 %. To dawna marka francuska 33, warzona w
browarze założonym przez kolonizatorów. Ponieważ cieszyło się
zasłużoną popularnością, władze komunistyczne utrzymały
produkcję, dla porządku zmieniając nazwę na obecną: 333. Czyżby
od pojemności puszki? Cieszy się uznaniem w całym kraju, niedrogie
(10 k. dongów, ok. 1,60 zł.), posiada wyraźny smak goryczki.
Przyjemne w smaku, dobrze gasi pragnienie – zwłaszcza podawane „po
wietnamsku”, czyli w kuflu wypełnionym lodem.
|
Prawda, że ładniej mi z trzecią trójką? |
|
Na tle panoramy południowej części Ha Long Bay |
Tiger
– browar Sajgon, 5 %. Wbrew nazwie, tygrysem wśród piw wietnamskich ten produkt nie jest. Słaby, mało wyrazisty smak.
Pomimo sporej jak na Azję mocy, browar wydaje się wodnity. To w zasadzie produkt singapurski (koncern Heineken), przecniesiony do Wietnamu oraz innych krajów azjatyckich. W 2017 r. wprowadzono wersję Tiger Crystal (4,5%). Powiela ona wady poprzedniej, dodając własną: zmniejszenie mocy.
|
Singapurski Tygrys... |
|
...stracił moc. |
White
Lion – browar Sajgon, 4,8 %. Po chwili degustacji pojawia się
lekko słodowy posmak. Ogólnie da się to piwo wypić, ale bez
rewelacji. Występuje ten „lew” głównie na południu kraju.
|
Lew niewiele lepszy od Tygrysa |
Biuina
– browar Sajgon, 3,8%. Pomimo słabej mocy całkiem przyzwoite.
Posiada wyrazisty, lekko kwaskowy smak. Orzeźwia i dobrze gasi
pragnienie. Obecne na południu kraju.
|
Przyjemna w smaku "oranżada"... |
|
...wypita wśród kanałów delty Mekongu. |