Piwo "po birmańsku" (Myanamar to rodzima nazwa kraju). |
Poniżej
przegląd piw, na które trafiliśmy w Birmie.
Na trasie trekkingu w Kalaw. Jak widać, turyści pojawiają się w dużej liczbie. :-) |
A oto mała niespodzianka na lotnisku w Rangunie. :-) |
Myanamar lager (zielony),
browar Rangun, 5% - Myanamar to lokalna nazwa Birmy, a piwo to
stanowi sztandarowy i obecny praktycznie wszędzie wyrób miejscowego
browarnictwa. Podkreśla to przedstawiony na etykiecie Karaweik,
czyli ceremonialny statek, na którym w XVIII w. sprowadzono do
kraju jeden z najświętszych na świecie posągów Buddy. Okręt ten
stał się następnie symbolem kraju. Pomimo masowej produkcji,
Manmar lager to piwo bardzo dobre, posiadające delikatny smak
karmelu, połączony z odczuciem goryczki. Znakomicie gasi
pragnienie, zresztą sprawdza się w każdych okolicznościach. Jest
stosunkowo drogie (ok. 1,5 USD za butelkę 0,62 l.), ale i tak często
wybierane przez miejscowych. Nikt, kto trafi do Birmy (może poza
kompletnymi abstynentami) nie uniknie spotkania z Myanamar, zresztą
nie widzę żadnego powodu, by tego spotkania unikać. Oprócz
wspomnianych butelek 0,62 l. (najlepszy wybór) dostępne jest w
butelkach 0,33 l. oraz puszkach 0,5 i 0,33 l.
Piwo Myanamar reklamuje się wszędzie. |
Taras restauracji "Golden Duck" w Rangunie, z widokiem na rzekę Irawadi. |
Chińska knajpa w Kinpun u stóp Złotej Skały. |
Piwo Myanamar, za radą barmana pubu "Plan B" w Nayipidaw "przerżnięte" czarnym stoutem ABC (w różnych stopniach tegoż rżnięcia). |
U stóp pagody Mount Popa piwo tylko z plecaka. |
Mandalay lager (niebieski), browar Mandalay, 5% - lekkie, odświeżające piwo, zakończone posmakiem goryczki. Dobrze gasi pragnienie, do wypicia w gorący dzień. Ustępuje jednak klasyce, czyli Myanamar lager. Dość trudno dostępne, natrafiliśmy na nie dopiero pod sam koniec pobytu, w restauracji „Queen” w Bagan (najlepszej w tym mieście i kto wie, czy nie w całej Birmie). Przyznam jednak, że po jednorazowej degustacji zwróciliśmy się ku innym gatunkom.
Mandalay
strong (czerwony), browar
Mandalay, 6,5% - kolejne piwo, które nas zawiodło. Jak na stronga
smak mało pełny, raczej wodnite. Nie polecamy, lepiej wybrać inne
gatunki. Występuje częściej niż Mandalay lager, ale zdecydowanie
ustępuje popularnością Myanmar lager. I nic w tym dziwnego.
ABC
extra stout, browar Rangun, 8%
- znakomite, ciemne piwo o dużej mocy i wyrazistym smaku, łączącym
wrażenie kawy oraz goryczki. Jedno z naszych ulubionych w Birmie.
Występuje w butelkach 0,64 l. oraz puszkach 0,33 l., stosunkowo
drogie.
Black
shield, browar Rangun, 8,1% -
kolejny doskonały stout (najwidoczniej Birmańczycy mają do nich
talent). Ciemne piwo o dużej mocy oraz wyrazistym, bogatym smaku
kawy i goryczki. Przypomina ABC i w niczym mu nie ustępuje, godne
uznania oraz polecenia. Obok wspomnianego wyżej stouta ABC stanowiło
najchętniej przez nas spożywany trunek w Birmie. Stosunkowo drogie,
butelka lub puszka 0,33 l. kosztuje ok. 1 USD. Jako ciekawostkę
dodam, że zaprzyjaźniony barman z pubu „Plan B” w Naypiydaw
(obecna stolica Birmy), w którym spędziliśmy kilka godzin
oczekując na autobus do Kalaw, zalecił zmieszanie „Czarnej
tarczy” z klasycznym Myanamar lager. Rezultat okazał się godny
uwagi i również przypadł nam do gustu.
Nasza ulubiona, lokalna knajpa w nadrzecznej dzielnicy w Mandalay. Chyba już jasne, dlaczego często tam zachodziliśmy? |
Pierwsze spotkanie... |
...podczas kolacji w Rangunie. |
Andaman
gold lager (niebieski), browar
Rangun, 5% - raczej przeciętny lager o mało wyrazistym smaku,
trochę wodnite, co wynikać musi z niskiego ekstraktu (którego nie
podano). Do jednorazowej degustacji.
Andaman
gold special (czerwony), browar
Rangun, 6,5% - w porównaniu z Andaman lager prezentuje się nieco
lepiej. Smak odrobinę bardziej pełny, ekstrakt zapewne wyższy
(również nie podano). Degustacja zamyka się odczuciem lekkiej
goryczki. Co ciekawe, cena obydwu rodzajów piwa Andaman identyczna,
ok. 1,50 zł za puszkę 0,33 l.
A tutaj wersja czerwona... |
...w tej samej knajpce. Przepijamy świeżo wyciskanym, wzmocnionym sokiem. |
Dagon
light lager, browar Rangun,
4,2% - lekkie, odświeżające piwo, dobre celem ugaszenia pragnienia
w upalny dzień, ale nic specjalnego. Słabo wyczuwalny smak
goryczki.
Dagon
lager beer, browar Rangun –
kiepski, wodnity lager, zakończony lekkim posmakiem goryczki.
Spożywać tylko w razie nagłej potrzeby, w upalny dzień. Zaletą
jest stosunkowo niska cena, ok. 3 zł. za puszkę 0, 5 l.
Dagon
strong, browar Rangun, 8% -
lepszy od dwóch poprzednich Dagonów, posiada wyczuwalny smak
goryczki. I tak ustępuje jednak klasycznemu Myanamar lager.
Potwierdziła to również zgodna opinia spotkanych na szlaku
turystów czeskich. Głosowaliśmy wszyscy nogami oraz portfelami,
udając się do wioskowego sklepu po Myanamar, zamiast skorzystać z
oferowanego przez właścicieli kwatery Dagon strong.
Lekka poprawa, ale jednak pozostaje niedosyt. |
Degustujemy razem z Czechami. Zgodna opinia: Myanamar lepszy. |
Regal
seven, browar Rangun, 5% -
przyzwoity lager o pełnym smaku z wyczuwalną goryczką. Dobrze gasi
pragnienie.
Regal
seven extra, browar Rangun,
6,5% - typowy kiepski strong, oparty na dolewce spirytusu. Słaby,
ledwie wyczuwalny smak goryczki i mała głębia przy jednoczesnym,
silnym odczuciu spożywania alkoholu. Nie polecamy.
Yoma
premium, browar Bago, 5% -
kiepski, wodnity lager. Nie nadaje się nawet do ugaszenia
pragnienia.
Yoma
special, browar Bago, 6,5% -
piwo ryżowe, w sumie podobne do Yoma premium. Nieco pełniejszy smak
goryczki czyni je odrobinę lepszym, ale nic specjalnego, pomimo
nazwy.
Yoma
extra strong, browar Bago, 8% -
podobnie jak Yoma special produkowane częściowo z ryżu. To
zdecydowanie najlepsze z serii piw Yoma. Posiada wyraźnie wyczuwalny
smak goryczki, a przy tym lekko kwaskowe. Pomimo dużej mocy nie
wyczuwa się alkoholu. Dobrze gasi pragnienie. Warte spróbowania.
Tiger,
browar Rangun, 5% - to licencyjne piwo z Singapuru, wytwarzane
obecnie w wielu krajach Azji południowo-wschodniej (przez koncern
Heineken). Natrafiliśmy na nie również w Tajlandii, Wietnamie i na
Filipinach. Tygrysem wśród piw to raczej nie jest. Słaby, mało
wyrazisty, smak, raczej wodnite. Niczym szczególnym nie zachwyca.
Tiger
black lager, browar Rangun,
5,5% - kolejne piwo z Singapuru koncernu Heineken. Posiada lekki smak
goryczki ale z końcową nutą przykrej słodyczy, jakby owocowej.
Nic szczególnego.
Piwo
palmowe, browar rodzinny przy
drodze z Bagan do Mount Popa, procent nieznany – a oto ciekawostka
dla chętnych, piwo wytwarzane domowym sposobem z owoców kokosa.
Natrafiliśmy na nie jako na jeden z produktów plantacji palm
kokosowych, na której zatrzymują się zwykle busy wiozące turystów
z Bagan do klasztoru Mount Popa. Właściciele nazywali je „thaikhr”,
czyli „piwem birmańskim”. Alkoholu w nim niewiele, dobrze jednak
orzeźwia. Warto spróbować, choćby z ciekawości.
Na
koniec krótka wzmianka o rumach birmańskich. Jak już wspomniałem,
są one niezłe, a potrafią też być bardzo dobrymi. Kosztują przy
tym tyle, co nic: niecałe 5 zł. za butelkę 0,7 l. Cieszą się
dużą popularnością, Birmańczycy dolewają je często do piwa.
Prawie w każdym sklepie spotkać można dwa gatunki: rum Myanamar
oraz rum Mandalay.
Ten drugi dość przeciętny, zdecydowanie ustępuje rumowi Myanamar,
który prezentuje się lepiej niż przyzwoicie. Potwierdza zasadę,
że w krajach egzotycznych należy popijać alkohole miejscowe,
zamiast usiłować kupić trunki „europejskie”. Te ostatnie
sprzedawane są w horrendalnych cenach, a w dodatku bardzo często
okazują się kiepskimi, oszukańczymi podróbkami (nawet w
renomowanych jakoby restauracjach), po których super kac murowany.
Polecamy więc rum Myanamar, do herbaty, do piwa albo po prostu sautè
z lodem.
Oto trunek narodowy Birmy, godny polecenia. Ta flaszeczka za 3,50 zł. (ale trafiają się w jeszcze korzystniejszej cenie). |
Rum Mandalay da się wypić, ale w porównaniu z w/w wypada gorzej. |
Birmańczycy próbują uprawy winnej latorośli. Tutaj winnica Red Mountain nad jeziorem Inle. Efekty... muszą jeszcze popracować. |
Zdecydowanie lepiej napić się świeżo wyciskanego soku... z prądzikiem, oczywiście. :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz