|
Marcowe śniegi Sella Rondy w Dolomitach. W tle nasz hotel. |
Sella Ronda słynie jako najlepszy teren narciarski we Włoszech. Setki kilometrów tras, niezliczone wyciągi, a wszystko powiązane w jeden kompleks, umożliwiający całodzienne zjazdy po okolicznych górach. Szczególnie atrakcyjne wydaje się objechanie na nartach skalnego masywu Sella Rondy, co zajmuje ok 5-6 h., w zależności od pogody, kondycji narciarzy oraz ich odporności na pokusy górskich "taverne". Można to uczynić w dwóch kierunkach, zgodnie z ruchem wskazówek zegara (trasa oznakowana kolorem pomarańczowym) albo przeciwnie do niego (trasa oznakowana kolorem zielonym). Obydwie przebiegają przez te same okolice, ale poprowadzone zostały inaczej i korzystają z różnych wyciągów. Trasa "zielona" uchodzi za łatwiejszą, "pomarańczowa" za trudniejszą (więcej ostrych stoków). Oczywiście, objechaliśmy obydwie. Wrażenia i widoki rewelacyjne, do tego przyjemność pokonywania przez kilka godzin ciągle nowych stoków oraz konieczność wyszukiwania drogowskazów (można też skorzystać z mapy papierowej - mało czytelna, albo z lokalizacji GPS). Osobiście polecamy wycieczkę "pomarańczową". Wcale nie jest taka trudna, tylko kilka odcinków to zjazdy "czarne" (a i wtedy dostępne są alternatywne odgałęzienia "czerwone" lub "niebieskie"), za to jedzie się szybko i bez konieczności wykonywania "prac ręcznych". Trasa "zielona" poprowadzona została wieloma stokami "niebieskimi", często są one raczej płaskie i przy cięższym śniegu narciarz staje w miejscu, zmuszony pracować kijkami. Męczą się od tego ręce. Zirytowana Ada stwierdziła, że to wersja dla tych, którzy chcą sobie postać na nartach! Do tego szlak "zielony" jest zdecydowanie gorzej oznakowany, w kilku miejscach można łatwo zboczyć z trasy. To nic strasznego, wyciągów tyle, że narciarz bez problemu wróci na właściwą drogę, ale jednak powtarzanie niektórych pseudozjazdów irytuje, zwłaszcza tych w wersji "prace ręczne". Tym niemniej, gorąco polecamy wszystkim miłośnikom nart. Trzeba pamiętać, że stoki, zwykle bardzo dobrze przygotowane, są jednak w lepszym stanie w godzinach poranno-przedpołudniowych. Po południu pojawia się coraz więcej muld, sprokurowanych przez licznych miłośników zimowego szaleństwa. Najlepiej wyruszyć około godziny 9.00, gdy zaczynają pracować wyciągi. Warto też wziąć hotel w bezpośrednim sąsiedztwie trasy. Oszczędza się wtedy mnóstwo czasu na dojeździe, najpierw skibusem, a potem bocznymi stokami. Kosztuje to wyraźnie więcej, ale warto. Najdrożej wychodzą hotele usytuowane przy wyciągach Sella Rondy w większych miejscowościach, np. w Arabbie czy Val Gardena, ale są też znacznie tańsze, ulokowane bezpośrednio na trasie, w górach. Tak jak nasz Garni Gonzaga, ze wszech miar godny polecenia.
|
Słoneczko wstaje, czas ruszać! Widok sprzed wejścia do hotelu. |
|
Nie jesteśmy pierwsi, ale śnieg prawie dziewiczy. |
|
Diabełek na urlopie. |
|
W towarzystwie Ady, śnieżnej Ariette. |
|
Przykład oznaczenia trasy "pomarańczowej", oczywiście, wybieramy alternatywny "czarny" stok nr 3. Wcale nie okazał się taki straszny. A ponieważ jeździ tamtędy mniej ludzi, muldy pojawiają się rzadko, nawet po popołudniu. |
|
Prawie pusto, góry, śnieg i słońce. |
|
Około południa często zbierają się chmury, tym bardziej należy wyruszać o poranku. |
|
Stok w okolicach Val Gardeny. |
|
Kolejki i wyciągi nowoczesne, o dużej przepustowości. Prawie nigdy nie ma tłoku. |
|
I gdzie tu jechać? Można zwiedzać te góry na nartach i zwiedzać... |
|
A tutaj jedna z map na trasie. |
|
Prawda, że Alpy w marcu mają swój urok? |
|
Diabełek szykuje się do zjazdu w okolicach Marmolady. |
|
I jeszcze jedna panorama. |
|
Słoneczko coraz niżej, czas zbierać się do odwrotu. |
|
Kapliczka na granicy prowincji Trentino i Veneto. Msze w niedzielę o 17.00, ale tym razem księdza musiano by chyba desantować z helikoptera :D Dookoła kopny śnieg. |
|
A tu kapliczka w pięknym, popołudniowym słońcu, ok. 17.00 właśnie. |
|
I jeszcze raz nasz hotel. Zajmujemy apartament z oknami powyżej napisów "Gonzaga" i "Hotel". Tak, mamy chyba sześć czy siedem okien na różne strony świata. W piwnicach... nie, nie ma sali tortur, chyba, że ktoś uzna za takową saunę i basen. Brr... za sauną nie przepadam, Ada mogłaby siedzieć w niej bez końca. :D |
|
Wprost ze stoku zjeżdżamy popołudniem na hotelowy parking. Przy okazji uzupełniam zapasy piwa w pokoju. |
|
Widok sprzed wejścia do hotelu. |
|
Tutaj kolejny, tylko w inną stronę. |
|
A tutaj już Dolomity następnego dnia, mocno pochmurnego, ale śnieg wstrzymał się szczęsliwie tak do 16.00. |
|
Krajobraz bardziej mroczny i diabelski. |
|
Zastanawiamy się nad wyborem drogi, a i tak udało nam się zgubić "zieloną" trasę. Nie szkodzi, objechaliśmy dzięki temu kilka nieplanowanych stoków podczas okrężnej jazdy do Corvary. |
|
Ach, obawa przed mającymi nadejść opadami śniegu powstrzymuje nas przed skorzystaniem z gościny tej położonej mniej więcej w połowie szlaku tawerny. |
|
Zamiast tego wizytujemy pobliską kapliczkę w intencji odnalezienia szlaku. :D |
|
Nasza trasa "zielona" według zrzutu z trackera. |
|
A tutaj to samo, tylko trasa "pomarańczowa" z poprzedniego dnia. |
Z opisu wnioskuję, że trasę zieloną można pokonać zimą zamiast nart na rowerze z oponami z kolcami?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne relacje.
W sumie, dla upartych cyklistów nie jest to niemożliwe. Na wszelki wypadek można zainstalować płozy przy kołach. :D
OdpowiedzUsuń