czwartek, 7 września 2017

Wulkany Neapolu: Wezuwiusz i Solfatara

W drodze na Wezuwiusza, trasa raczej nie nadaje się do przyjemnych, pieszych wycieczek (no chyba, że ktoś się mocno uprze, ale w mojej ocenie nie warto)

Przed wejściem na teren Parku Narodowego Wezuwiusza.

Widok na Pompeje, gdzieś po drodze do krateru.

Wielbłąd jednogarbny w trasie. Przy okazji widać jak wygląda podejście na krawędź krateru, spokojnie można iść w sandałach.

Spojrzenie wgłąb krateru.

Z lokalnym winem w ręku i od razu lepszy humor :D

Na końcu trasy turystycznej nabieramy sił do zejścia.

"Płonący" Półwysep Sorrento. Pożary strawiły w tym roku (2017) sporą część pokrywy roślinnej również na Wezuwiuszu, co było wyraźnie widoczne w drodze na szczyt.

Kapliczka przy kraterze Wezuwiusza.

Zgodnie z uwagami na blogach, wejść się da w sandałach, tylko nogi stają się czarne... :D
Wszyscy słyszeli o Wezuwiuszu, jedynym czynnym w czasach historycznych wulkanie na stałym lądzie Europy, który przed dwoma tysiącami lat zniszczył Pompeje, Herkulanum i Stabie, ostatni raz wybuchł w 1944 r., a obecnie, jakoby nieaktywny,  budzi jednak niepokój. Wyniosła sylwetka (1281 m. n. p. m.) góruje nad Neapolem i Zatoką Neapolitańską. Mało kto wie natomiast o innym miejscu w okolicy, w którym można z bliska zaobserwować aktywność wulkaniczną. Chodzi o krater Solfatara w miejscowości Puzzoli na północny-zachód od miasta. Obydwa obiekty godne są odwiedzenia, pierwszy z powodu sławy i pięknych widoków ze szczytu, drugi dla widocznej gołym okiem oraz odczuwalnej nagą stopą albo dłonią aktywności wulkanicznej. Cała Zatoka Neapolitańska to zresztą jakoby jeden wielki kocioł lawy wrzącej pod nogami. Drzemie tam potwór, który może się pewnego dnia obudzić. To podobno dlatego mieszkańcy Neapolu żyją szybciej i bardziej intensywnie od innych Włochów (o ile to w ogóle możliwe).
Do obydwu tych miejsc można szybko i wygodnie dojechać koleją. W okolice Wezuwiusza dowiezie nas Circumvesuwiana, wyruszająca z Dworca Centralnego na Placu Garibaldiego. Pociągi odjeżdżają co ok. 30 min. Należy wysiąść na przystanku Herkulanum Stavi (Herkulanum Wykopaliska), bilet kosztuje 2,20 euro. Po wyjściu ze stacji, po lewej stronie natrafimy na biuro firmy Vesuvio Express. Najlepiej skorzystać z jej usług. Za 20 euro od osoby busy podwożą turystów na parking tuż przy wyjściu pieszej ścieżki prowadzącej na krawędź krateru. Wliczone jest 10 euro ceny biletu wstępu. Busy odjeżdżają co kilka minut, gdy tylko zbierze się 10 chętnych. To najlepsza opcja. Piętnastokilometrowy marsz pod górę asfaltową drogą raczej odradzam. Można podjechać autobusem miejskim, ale wtedy i tak zostaje jeszcze kilka km. do wspomnianego punktu startowego. Samochody prywatne muszą zatrzymać się na innym, płatnym parkingu, mniej więcej 1,5 km. poniżej początku ścieżki. A 10 euro za wstęp i tak trzeba zapłacić. Jedyny minus usług biura Vesuvio Express to ograniczony czas zwiedzania: bus wraca po 1,5 h. i trzeba być wtedy z powrotem na parkingu, bo odjedzie bez nas, a bilet ważny jest tylko na konkretny pojazd. Te 90 min. w zupełności jednak wystarczą, aby spokojnie, bez ociągania się, ale i bez jakiegoś gorączkowego pośpiechu pokonać całą dostępną dla turystów trasę w obie strony. A po drodze zrobić zdjęcia, poszperać w kramach z pamiątkami, napić się świeżo wyciskanego soku z pomarańczy oraz lokalnego wina (bardzo dobre). Szlak nie jest trudny i pokona go każda, jako tako sprawna osoba. Ścieżkę pokrywają drobne kamyki, nie należy maszerować tam boso, w japonkach czy na szpilkach (panie nie potrafiące rozstać się z takimi atrybutami kobiecości powinny zaopatrzyć się w lektykę), ale już porządne sandały wystarczą w zupełności. Sam krater (230 m. głębokości, 550-650 m. średnicy) nie robi aż takiego wrażenia, porównywalny z tym, co można zobaczyć np. na Fuertaventurze. Zdecydowanie ustępuje atrakcyjnością Etnie. Z jego krawędzi rozpościera się natomiast piękny widok na Zatokę Neapolitańską. Dlatego warto wybrać się na szczyt w słoneczny dzień (wiele tu zresztą takich). Latem jest ciepło i nie potrzeba specjalnych ubrań. Zimą potrafi podobno przewiać. Co ciekawe, z góry trudno wypatrzyć ruiny Herkulanum (te są zresztą stosunkowo małe) oraz Pompejów (zajmują znaczny obszar). Po prostu, z lotu ptaka i z dużej odległości przypominają współczesną zabudowę. A teren u stóp wulkanu jest gęsto zaludniony i zabudowany. Zbocza pokrywają zarośla, które często padają ofiarą pożarów. Wywołują je jednak nie erupcje wulkanu, ale inne, bardziej prozaiczne przyczyny.
W drodze do Solfatary

Widok na Zatokę Neapolitańską z Puzzoli.

Zmęczony wędrowie odpoczywa na ławce.

Widok na obszar Solfatary z górnego punktu widokowego.

Jak widać, temperatury wydobywających się gazów sięgają 160 stopni Celsjusza, a ciśnienie wynosi ok 15 mbar.

Fumarole robią niesamowite wrażenie i mają specyficzny zapach (przy czym nie jest on wcale nieprzyjemny).

Osady siarki widoczne są na całym obszarze.

Owiani dymem, było troszkę ciepło w tych obłokach :D

Widok z krateru na okoliczne zabudowania, wzniesione wprost nad krawędzią wulkanu.

W turystycznym piekiełku :D

Naturalna sauna :D ma swoją temperaturę :D

Przy bulgoczących wulkanicznych błotach (uwaga, należy uważać i pod żadnym pozorem nie przekraczać ogrodzenia, niedługo po naszej wizycie zginęła tutaj włoska rodzina z Neapolu pod którą zapadł się grunt)
  
                Na koniec filmik z miejsca, którym 10 dni po naszym zwiedzaniu zginęła w tragicznym wypadku rodzina włoska.

Do Solfatary dojechać jeszcze łatwiej niż do podnóży Wezuwiusza. Do miejscowości Puzzoli podwozi nas kolejka podmiejska linii nr 2. Także i ona wyrusza z Dworca Głównego na Placu Garibaldiego, aż do stacji Mergellina jej przystanki pokrywają się ze stacjami metra i można wsiąść po drodze. My uczyniliśmy to na przystanku Museo-Cavour. Trzeba jednak uważać, by nie pomylić kolejki z linią metra nr 2. Druga sprawa to bilety. Stacje są zintegrowane i przejście przez bramki metra pozwala dostać się także na na perony wspomnianej kolejki. A bilety obowiązują inne! Ten do Puzzoli kosztuje 2.20 euro, podczas gdy na metro 1,10 euro. Mieliśmy bilety metra i okazały się one nieodpowiednie. Kara wynosi 40 euro, na szczęście trafiliśmy na sympatycznego oraz wyrozumiałego dla turystów konduktora. Skończyło się na pouczeniu. Ale pewnie nie zawsze taki błąd ujdzie na sucho! Na miejscu, w Puzzoli,  warto pokrzepić się na początek kawą (znakomita) albo zimnym piwem (niedrogie) w barze umieszczonym w budynku stacji. Czeka nas bowiem ok. 1,5 km. marszu pod górę (najpierw w prawo, a po ok. 100 m. skręcamy w lewo i podążamy główną ulicą miasteczka). Wejście na teren rezerwatu geologicznego Solfatara znajduje się na lewo od drogi, nieco ukryte. Oznaczono je drogowskazem "camping Solfatara" - na terenie krateru można bowiem rozłożyć się z namiotem albo przyczepą kempingową. Wstęp dla turystów pieszych to wydatek 8 euro. Naprzeciwko wejścia urządzono bar i sklep z lokalnymi wyrobami oraz pamiątkami. Oferują tam dobre, miejscowe wino klasy D.O.C. (a więc zupełnie przyzwoitej) w cenie 5 euro. Biorąc pod uwagę fakt, iż podczas całego spaceru ze stacji natrafiliśmy tylko na jeden sklep spożywczy, w którym podobnej jakości wina sprzedawano za 8-10 euro, wydaje się to opcją raczej atrakcyjną. Sam rezerwat jest ze wszech miar godny odwiedzenia. To niezbyt może rozległy i niespecjalnie wyniosły, ale za to aktywny krater wulkanu. Spacerując po jego dnie dosłownie czujemy przez podeszwy sandałów żar bijący spod ziemi. Tu i tam z głębin wydobywają się gorące opary, osadza się siarka. Podstawiając w takie miejsce dłoń lub stopę należy zachować ostrożność, łatwo o oparzenie. Same opary też potrafią solidnie odymić i otumanić, powodując zawroty głowy. Na środku krateru bulgoczą wulkaniczne błota (w pierwszych dniach września wody było tam mało, ale i tak robiły wrażenie). Dla ciekawych i żądnych wrażeń urządzono dwie naturalne sauny, nazwane "czyśćcem" i "piekłem". To wymurowane z cegieł wnęki ponad miejscami, z których wydobywają się opary siarki. Można wejść do takiej jamy i poddać się działaniu dymu oraz temperatury. Mało kto wytrzyma dłużej niż 1-2 minuty. Na szczęście, droga wyjścia wolna w każdej chwili! Z sufitu spadają gorące krople zasiarczonej wody. Lepiej zachować ostrożność i nie podnosić wzroku. Ja dostałem w ucho, skończyło się więc tylko na leciutkim oparzeniu. Przed wejściem warto też zdjąć okulary, temperatura może uszkodzić powłoki szkieł. Po tych "piekielnych" przeżyciach najlepiej ochłodzić się piwem w restauracji, którą również możemy znaleźć w spokojniejszej i zadrzewionej części krateru. Solfatara to miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić, pod wieloma względami ciekawsze niż sam Wezuwiusz.

środa, 6 września 2017

Pompeje i seks starożytnych.

Granaty już od czasów starożytnych (mit o Demeter i Persefonie) symbol płodności. Ciekawe czemu posadzili je akurat przed antycznymi ruinami? :D

Na tle ruin w Herkulanum

Jak widać ruiny miasteczka zajmują niewielki obszar.

Pozostałości malowideł w świątyni Augusta w Herkulanum.

Ołtarz grobowy Marcusa Noniusza Balbusa, jednego z najwybitniejszych obywateli miasta.

Szczątki uciekinierów z Herkulanum znalezione w dokach portowych.

Ostatni rzut oka na Herkulanum i ruszamy do...Pompejów
Będąc w Neapolu nie sposób pominąć zwiedzania starożytnych ruin miast zniszczonych wybuchem Wezuwiusza w 79 r. n. e., czyli Herkulanum i Pompei. Można do nich bez problemu dojechać kolejką Circumvesuwiana, odjeżdżającą z Dworca Głównego na Piazza Garibaldi. Bilet kosztuje kilka euro, pociągi wyruszają co ok. 30 min. Jeżeli to możliwe, warto wybrać się do obydwu miast w pierwszą niedzielę miesiąca, wstęp jest wtedy wolny. Oczywiście, trzeba liczyć się z tłumami turystów, ale tam nigdy pusto nie jest, a w ten sposób zaoszczędzamy 20 euro od osoby. Na pierwszy ogień należy wybrać raczej Herkulanum, po pierwsze bliżej Neapolu, po drugie te ruiny są zdecydowanie mniej rozległe i robią mniejsze wrażenie. Na ich zwiedzenie wystarczy ok. 2 h. W wolną niedzielę trzeba się tylko liczyć z tym, że w porze "największej oglądalności", czyli pomiędzy 10.00 - 12.00 trzeba odczekać ok. 30 min. w kolejce, gdyż do Herkulanum wpuszcza się wtedy turystów partiami, a chętnych wielu.
W Circumvesuviana, w drodze do Pompejów.

Tłum przed wejściem na teren wykopalisk.

Forum miasta. W tle złowrogi Wezuwiusz.

I widoczny z bliska "niszczyciel"

Terme del Foro czyli łaźnie miejskie

Ulice Pompejów robią wrażenie

W Domu Fauna (jednnym z bardziej okazałych domostw) z repliką mozaiki przedstawiającej bitwę Aleksandra z Dariuszem.

Oryginał mozaiki znajdujący się w Muzeum Archeologicznym w Neapolu.

Ciągnący się w nieskończoność labirynt ulic.

Widoczne odciśnięte koleiny wozów na starożytnym bruku

Inne z łaźni pompejańskich. Terme Stabiane. Szatnia ze skrytkami na ubrania.

Kolumnada w jednym z domów

Amfiteatr widok od zewnątrz.

I arena amfiteatru. Trzeba przyznać, że robi mniejsze wrażenie niż np. Koloseum, ale cóż, co stolica, to jednak stolica...

Inny widok Wezuwiusza z Pompejów.

Odlewy gipsowe ofiar wybuchu.

Teren wykopalisk zajmuje spory obszar. Niezbędny jest plan.

Ulicami w starożytności płynęły nieczystości w związku z tym pomysłowi mieszkańcy poukładali kamienie by móc przejść na drugą stronę drogi.
 Następnie wracamy na stację i jedziemy dalej, do Pompejów. Tu kolejna trudność, Włosi z niewiadomych powodów wymyślili sobie, że ich sjesta dotyczy w tę niedzielę również zwiedzających i nie wpuszczają nikogo pomiędzy 12.30 a 14.30. Potem otwarte do 19.00 latem (do końca października) lub do 17.00 zimą (listopad-marzec). Ostatnie wejście 1,30 h. przed zamknięciem, ale na zwiedzanie Pompejów warto zarezerwować cztery godziny. To znaczy, przez te cztery godziny i tak wszystkiego nie obejdziemy, ale wytrzymałość turysty też ma swoje granice i po tym czasie mało kto jest w stanie zwiedzać dalej. Tym bardziej, że starożytne ulice i chodniki bardzo nierówne.Trzeba koniecznie zaopatrzyć się w plan (rozdawany przy wejściu), błądząc na chybił trafił z pewnością nie znajdziemy najciekawszych miejsc. W mieście jest zwykle gorąco, na szczęście bardzo gęsto rozmieszczono krany z zimna wodą pitną. Jest też bar (drogi, jak wszystko w Pompejach i najbliższej okolicy), a najlepiej zabrać własne wino, dolać tej zimnej wody (świetnie gasi pragnienie taka mieszanka) i urządzić piknik. Po wyjściu z ruin warto jeszcze pojechać wspomnianą kolejką do Sorrento i obejrzeć zachód słońca nad Zatoką Neapolitańską. Najlepsze i łatwo dostępne miejsce to publiczny park i taras widokowy ponad portem (ok. 10 min. szybkiego marszu od stacji), znajdujący się za klasztorem i kościołem św. Franciszka. Wedle woli można tam, podziwiając widoki, pokrzepić się piwem (7 euro za kufel 0,4 l.).
Wracajmy jednak do tematu tytułowego. Wszyscy zalecają, aby przed wizytą w Pompejach udać się do Muzeum Archeologicznego w Neapolu (Piazza Museo), czynne 9.30 - 19.00 (zamknięte w święta oraz we wtorki), wstęp 13 euro. Umieszczono tam większość najcenniejszych znalezisk z Pompejów i Herkulanum.Nie jesteśmy wielkimi miłośnikami muzeów wszelkiego rodzaju, ale tutaj postanowiliśmy zajrzeć (tym bardziej, że akurat do pierwszej niedzieli miesiąca pozostały nam cztery dni w mieście, postąpiliśmy więc zgodnie z ogólnymi zaleceniami!). O decyzji wydania 13 euro od osoby przesądziły dwa obiekty: mozaika przedstawiająca bitwę Aleksandra Wielkiego z królem Persji Dariuszem (znaleziona w tzw. Domu Fauna w Pompejach, tam obecnie znajduje się tylko kopia) oraz tzw. Gabineto Secreto, czyli sala, w której umieszczono rzeźby i obrazy przedstawiające sceny erotyczne. Pochodzą one głównie z domów publicznych w Pompejach, ale nie tylko stamtąd. Trzeba przyznać, że fantazji starożytnym w tej dziedzinie nie brakowało! Sporo też wyobrażeń fallusa, zwykle nadnaturalnej wielkości. Zarówno gabinet jak i mozaika znajdują się na pierwszym piętrze, po lewej stronie gmachu. To istotna informacja, budynek jest ogromny i można w nim błądzić godzinami, a nie posiada klimatyzacji! Latem panuje tam po prostu wykańczający upał, co znacznie utrudnia zwiedzanie. Lepiej więc od razu skoncentrować się na sprawach najważniejszych! W Pompejach obiektem takim jest z kolei lupanar (dzielnica VII, przy Vicolo del Lupanare). To jeden z wielu domów publicznych, które oferowały swoje usługi w tym starożytnym mieście, najlepiej zachowany i najciekawszy, ze względu na obrazowe freski przedstawiające różne sposoby uprawiania seksu. Prawdopodobnie pełniły one rolę swego rodzaju menu, zrozumiałego dla każdego, tak miejscowego obywatela jak i przybysza, który mógłby nie znać łaciny lub greki. Do budynku (w sumie niewielkiego) stoją często kolejki zwiedzających. Podejść można tylko od południowego krańca Vicolo del Lupanare, od skrzyżowania z Via dell'Abbondanza (jednej z głównych ulic wychodzących z forum). Warunki oferowane klientom nie rzucają na kolana: kilka niewielkich pokoików z kamiennymi "łożami" (mam nadzieję, że pierwotnie zaopatrzonymi w jakieś materace) i brak drzwi. Minimum intymności zapewniały zasłonki. Cóż, prawdopodobnie jakość obsługi rekompensowała te niewygody. A może tylko niskie ceny - jakoby równowartość kilku kubków wina? Po wizycie w lupanarze można było udać się do pobliskich łaźni (Terme Stabiane), wyposażonych o wiele bardziej luksusowo.
Menu obrazkowe w lupanarze (domu publicznym) w Pompejach. 

Oferta była szeroka...

Zwróćcie uwagą jakie niewygodne te łoża...

Jak widać na pewne pomysły to nie Arabowie wpadli pierwsi :D Rzeźba z Gabineto Secreto w Muzeum Archeologicznym w Neapolu.

Ozdoby domowe z fallusami (podobno symbolem szczęścia dla mieszkańców Pompejów).

Mozaiki przeniesione wprost ze starożytnego miasta...

...oraz płaskorzeźby...

...malowidła...

Przy zestawie fallusów.  Można nabawić się kompleksów...

Po tak emocjonującym dniu obserwujemy zachód słońca nad Zatoką Neapolitańską w Sorrento.

Zmierzch zapada nad Wezuwiuszem. Groźny niedźwiedź mocno śpi...