wtorek, 1 sierpnia 2017

Samochodem po Skandynawii

Gdzieś na równinach Laponi
Skrzyżowanie niemieckiego motocykla z samochodem terenowym wyposażonego we własne zapasy paliwa
Samochód to wygodny i szybki sposób podróżowania po krajach skandynawskich. Drogi dobre, komunikacją publiczną nie da się natomiast dojechać wszędzie i natychmiast. Pewien kłopot, to koszty paliwa. Litr benzyny 95 to wydatek około 7-8 zł. W Szwecji i Finlandii minimalnie taniej niż w Norwegii, ale różnice w sumie niewielkie. Cóż jednak począć?  Sposób na to zaprezentował eksperymentalny pojazd Wehrmachtu, na który natrafiliśmy w okolicach Drogi Trolli. Dziwne skrzyżowanie motocykla i samochodu terenowego, ze specjalnymi miejscami na cztery solidne kanistry. Właściciel miał zresztą może inny jeszcze powód do takiej zapobiegliwości. Ostrzegano nas, że problemem mogą okazać się odległości pomiędzy stacjami benzynowymi i to się potwierdziło. O dziwo, nie na północy, w Laponii czy w okolicach Nordkappu, ale w Norwegii południowej. Przykładowo, jadąc drogą nr 50 od rozjazdu z E 16 w okolicach Flåm, aż do miejscowości Hol (w pobliżu której łączy się z drogą nr 7) nie znajdziemy żadnej stacji benzynowej na przestrzeni ponad 100 km., czyli na całej tej trasie. Niewiarygodne! Nawet przy niemieckich autostradach stacje występują częściej i ustawiono znaki informujące o odległości do następnej. Tutaj brak jakiegokolwiek ostrzeżenia, a droga wiedzie przez teren zupełnie dziki. Tylko góry, tunele, góry i jeziora, jeden camping, a w innym miejscu grupka domków letniskowych. Wjechaliśmy tam mając paliwa na 160 km. Do tej stacji w Holm dotarliśmy już z duszą na ramieniu, błogosławiąc jej obecność. Wiele stacji, podobnie zresztą jak i ta, jest zautomatyzowanych i przyjmuje tylko karty płatnicze lub kredytowe. Obsługa prosta (co nie zawsze jest regułą, np. na Cyprze), po włożeniu karty często pojawia się nawet menu w języku polskim. Na wszelki wypadek warto mieć jednak dwie karty. Mogłoby się wydawać, że w takim kraju jak Norwegia, posiadającym własne złoża ropy naftowej oraz słynącym z uczciwości nie ma szans natrafienia na złe, „ochrzczone” paliwo. A jednak, nam się udało. Zatankowaliśmy coś takiego na stacji sieci Best w miejscowości Mo i Rana (to podwójne, obecnie połączone, miasteczko pomiędzy Trondheim a Narwikiem). Mniej więcej godzinę później zapaliła się kontrolka złego spalania. Jak wiadomo, ten irytujący znaczek może oznaczać wszystko albo nic. W Norwegii ta świecąca się lampka kosztowała nas jednak sporo nerwów. Zgasła następnego dnia, mniej więcej godzinę po kolejnym tankowaniu. Jeżeli ktoś chce szybko dojechać na północ, np. na Nordkapp, to polecam drogi szwedzkie. Na bardzo długim odcinku porządna autostrada, poprowadzona jak strzelił po płaskim terenie. Brak właściwie specjalnych widoków do podziwiania, to i stawać nie ma po co. Drogi i autostrady w Szwecji są darmowe. W Norwegii drogi bardziej kręte, górskie, mnóstwo naprawdę imponujących mostów oraz bardzo długich tuneli. A widoki zmuszają wręcz do tego, aby stawać co 5 min. i robić zdjęcia! Jeżeli po godzinie nie uodpornisz się na taką sytuację, to nigdzie nie dojedziesz. Oto kilka przykładowych widoczków które na tyle nas zachwyciły, że zatrzymaliśmy się by zrobić fotki :P
Laponia
Fiord Alta

Lofoty

Fiord Alta

Wynurzające się zza chmur Lofoty

Droga Atlantycka 

Na Drodze Trolli

W drodze na górę Dalsnibba

Jeden z przydrożnych wodospadów

Bliżej nieokreślony fiord 

na Drodze Trolli
Sporo odcinków w Norwegii jest ekstra płatnych – tunele, mosty, wybrane fragmenty dróg szybkiego ruchu. Kamery fotografują przejeżdżające samochody. Tu 30 koron, tam 20, ówdzie 60 i po pewnym czasie przychodzi do domu zsumowany rachunek. Podobno lepiej zapłacić za pierwszym razem, kary za nieuregulowanie należności potrafią okazać się bardzo wysokie. Podobnie zresztą jak i mandaty za przekroczenie prędkości, złe parkowanie oraz jazdę bez pasów bezpieczeństwa. Fetyszem jest nadto pierwszeństwo pieszych na pasach. Miejscowi zwykle przestrzegają tych ograniczeń, może z wyjątkiem prędkości. Tu i tam można spotkać bryki prujące ile fabryka dała albo przynajmniej na ile warunki faktycznie pozwalają. Może to już zaaklimatyzowani w Skandynawii Polacy? Dodatkowy sposób prześladowania jedynej mniejszości, wobec której można to jeszcze robić bezkarnie w czasach powszechnie obowiązującej political correct, czyli białych, heteroseksualnych, pełnosprawnych mężczyzn jeżdżących samochodami – jak zauważył nieodżałowany Jeremy Clarkson w Top gear, to specjalne opłaty za wjazd do miasta, czyli po prostu średniowieczne myto. O ile w Szwecji obowiązuje to w ośrodkach naprawdę dużych, np. w Sztokholmie czy Göteborgu i jest zorganizowane w sposób kulturalny (nie dotyczy autostrad tranzytowych poprowadzonych niegdyś zapewne poza miastem, a obecnie przecinających obrzeża centrum), o tyle w Norwegii dla samochodziarzy nie ma żadnej litości! Nieważne, że jedziesz autostradą i nie masz zamiaru stawać w Oslo. Wjechałeś do miasta (bo tak wiedzie autostrada), to płać – kamera czeka. Płatnym potrafią zrobić wjazd nawet do takiej dziury jak Harstad na Lofotach, przez które trzeba przejechać, aby dotrzeć do „dział Adolfa”, czyli poniemieckiej baterii armat 406 mm (największe na świecie, oryginalnie zachowane działa zainstalowane na lądzie).
Zwierzaki uciekające nieśpiesznie spod naszych kół

Trzeba się zatrzymać, renifer wybrał się na spacer

Dodatkowe atrakcje to zwierzęta na północnych drogach. W Laponii renifery skubiące trawę na poboczu i spacerujące po szosie to nic niezwykłego. Nie boją się ani samochodów, ani ludzi. Te pierwsze przystają, ci drudzy często fotografują. Mniej chętne do pozowania są łosie, przed którymi gęsto ostrzegają znaki drogowe w Szwecji, Finlandii i Norwegii. Trafić na takiego nie jest już jednak tak łatwo. My spotkaliśmy jednego. Przebiegł przez drogę E 6 około 100 km. na północ od Trondheim. Zdarzyło się to ok. 23.30, ale światłą nie brakowało. Niestety, zanim udało się nastawić aparat, łoś zniknął wśród drzew.
Jak widać drogi w Norwegii potrafią być naprawdę strome...tu akurat przypadkowa droga...


Inny przykład to Droga Orłów sprowadzająca do Geirangerfiord

Albo Droga Trolli...
Drogi mają spore nachylenie...
W razie problemów jednak uczynne trolle pomagają wjechać na górę...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz