sobota, 2 września 2017

Neapol, królestwo pizzy.

Neapol to stolica pizzy. Tutaj narodziła się ta potrawa i tutaj podaje się najlepszą pizzę na świecie. Wybierając się do tego miasta wyrzuciliśmy więc za okno wszelkie postanowienia o trzymaniu diety. Zobaczyć Neapol, zjeść pizzę i umrzeć! Oczywiście, znalezienie, nawet w Neapolu, dobrej pizzy nie jest takie łatwe. Pizzerii mnóstwo, na każdym kroku, ale która naprawdę dobra? Zaczynamy od blogów zawierających przegląd neapolitańskich pizzerii razem z ich oceną (dzięki, Natalia) i próbujemy po kolei.
Neapol świątynią pizzy i pizza w świątyni (katedra w Neapolu)

Sorbillo (Via dei Tribunali 23) - właściwa nazwa to Gino Sorbillo, należy uważać, bo w pobliżu znajduje się pizzeria prowadzona przez innego członka rodziny. To najlepsza i najbardziej uczęszczana pizzeria w mieście. O dziwo, niezbyt droga (margherita 4-5 euro), inne rodzaje 6-8 euro. Dobre, lokalne wino klasy D.O.C. Pizza tutaj to poezja smaku, cieniutkie, niewyczuwalne ciasto, wszystko odpowiednio przyprawione i wypieczone. Nic w tym dziwnego, szef tego przybytku to prawdziwy mistrz, prowadzi szkolenia dla innych restauratorów jak przygotować pizzę! Niestety, ponieważ nie opłacał się mafii, swego czasu lokal podpalono i spłonęły wówczas liczne pamiątki dokumentujące długą tradycje pizzerii. Doprawdy, neapolitańska camorra musiała stracić honor! Co za czasy, jak mogli nie docenić takiej pizzy i takiej sławy własnego miasta! Jedyny minus w tych superlatywach to fakt, że na wolny stolik w Sorbillo czekamy zawsze około godziny. Przed drzwiami nieustannie kłębi się tłum. Kierownik sali prowadzi listę oczekujących i rozdaje kod QR do aplikacji, która po zainstalowaniu informuje na bieżąco o aktualnym miejscu w kolejce. Można więc spokojnie udać się na spacer, ważne, że gdy nadejdzie wasza pora, należy być przed drzwiami. Kierownik wywoła podane imię lub nazwisko. Ale warto czekać! Naprawdę warto! Zresztą w Neapolu to normalne, na naprawdę dobrą pizzę trzeba poczekać!
Kolejka przed Sorbillo

Aplikacja, czekamy na swoją kolej...
Menu w Sorbillo
Szczęśliwy posiadacz pizzy

Jak widać po koszulkach spodobało się nam i przyszliśmy tutaj ponownie
Zadowolony i najedzony klient
Antica Pizzeria da Michele (Via Cesare Sersale 1) - to bardziej bar niż restauracja. Bywają tu niemal wyłącznie Włosi. Czas oczekiwania dłuższy nawet niż w Sorbillo (my czekaliśmy na stolik 2 h.). Szef sali przydziela kwit z kolejnym numerem, ale o żadnych aplikacjach nie ma mowy. Trzeba przychodzić co jakiś czas i pytać - po włosku, tutaj nikt z obsługi po angielsku nie mówi. Można wziąć pizzę na wynos, bez kolejki. Wielu tak robi i zajadają ją później na ulicy: na okolicznych schodach, parapetach czy nawet na maskach zaparkowanych (cudzych) samochodów. W środku trudno liczyć na własny stolik, zwykle obsługa wskaże po prostu wolne miejsca przy częściowo zajętym stole. Nikomu to nie przeszkadza, często okazuje się początkiem rozmowy. Podają tu tylko dwa rodzaje pizzy: marinara (pomidory, czosnek, oregano) oraz klasyczną margheritę w trzech rodzajach (4-5 euro). Nie ma wina, pizzę można popić jedynie piwem marki Nostro Azzuro (nie najgorsze, butelka 0,33 l. kosztuje 2 euro). Sama pizza bardzo dobra, ale cały lokal to raczej bar przeznaczony do spożycia lunchu niż restauracja w której można spędzić wieczór. Tym niemniej, warto to miejsce odwiedzić. Oczywiście, z odpowiednim wyprzedzeniem, gdy np. pomyślimy, że za 2 h. coś byśmy zjedli! Bierzemy numerek i ruszamy na zwiedzanie,  a tymczasem nasza kolej do wolnego stolika systematycznie się przybliża. Nie trzeba płacić "kopertówki", czyli doliczanej obligatoryjnie w większości lokali opłaty "za nakrycie stołu" (1,5 - 2 euro od osoby).
Widać że zbliżamy się do Pizzerii da Michele, na wszystkich okolicznych parapetach trwa konsumpcja.
A tutaj całe menu

Kiedy już po 3 h (odkąd wpadliśmy na pomysł że zjemy obiad) udało się zdobyć upragnioną pizzę. Po prawej włoska ręka z widelcem (przypadkowy, sympatyczny współtowarzysz biesiady)
Starita a materdei (Via Materdei 27) - to kolejna pizzeria z tradycjami. Założona w 1901 r., stała się scenerią filmu "Złoto Neapolu" Vittorio de Sica z 1954 r., w którym rolę sprzedawczyni pizzy grała sama Sophia Loren! Bardzo się tym faktem w lokalu chwalą. Ale nie tylko dlatego warto odwiedzić ten przybytek. Położony już na obrzeżach ścisłego centrum, oferuje bardzo dobrą pizzę za nie wygórowaną cenę (margherita 4-5 euro), do tego przyzwoite vino de la casa (1 l. 7,50 euro). Dużą zaletą jest fakt, iż w dni powszednie raczej nie trzeba tu czekać na stolik. Pewien minus to długa i niedogodna dla turysty pora sjesty (15.30 - 19.00), kiedy to lokal jest zamknięty. Warto jednak zaplanować czas w taki sposób, by trafić na godziny otwarcia.
Pizzeria poza ścisłym centrum starego Neapolu ale drogę wskazują tabliczki.

Wnętrze udekorowane pamiątkami z filmu "Złoto Neapolu". Na honorowym miejscu Sophia Loren, która zagrała sprzedawczynię pizzy w tym lokalu.

Prawda że mina wyraża niebiańskie zadowolenie? (na linii wzroku portret Sophii Loren :D)

Vesi (Via Vincenzo Bellini 23) - ten lokal poleciła nam właścicielka wynajmowanej przez nas kwatery. Udaliśmy się tam słysząc zapewnienia, że podają pizzę równie dobrą co w Sorbillo, tylko bliżej i nie trzeba czekać. Opinia ta okazała się nieprawdziwa. Zaletą pizzerii jest fakt posiadania ulicznego ogródka (to rzadkość wśród tego typu lokali w Neapolu, gdyż za rozstawienie stolików na ulicy właściciel musi uiszczać miastu specjalne opłaty, co często odbija się na cenie potraw). Podają tam też niezłe vino de la casa (1 l. zaledwie 6 euro). Na tym jednak plusy lokalu się kończą. Pizza jest okropna, z grubym ciastem i szerokimi, jeszcze grubszymi obrzeżami. Krótko mówiąc, równie kiepska jak w Polsce. Ada nie omieszkała wyrazić tego zdania właścicielowi, który zapytał ją o opinię, gdy zobaczył, że zjadła tylko dodatki, pozostawiając niemal nietknięte ciasto. Wywiązała się następnie dyskusja, podczas której usiłowano nas zapewnić, że to tradycyjna pizza w stylu neapolitańskim, podczas gdy Sorbillo podaje pizzę w stylu rzymskim. Nie daliśmy temu wiary, pomni rzymskich doświadczeń w pizzeriach. Dyskusja okazała się utrudniona z powodu słabej znajomości angielskiego przez właściciela. Niech mu będzie, ale pizzę mógłby robić lepszą. Nie dojedliśmy naszych porcji i opuściliśmy lokal. Inna sprawa, że za te kiepskie pizze liczono dość słono, jak na Neapol: 7-8 euro. Tak skończyły się nasze próby opierania się na poleceniach miejscowych, wróciliśmy do bardziej wiarygodnych opinii z neta. Niestety wskutek ogólnego nieukontentowania nie zrobiliśmy zdjęcia samej pizzy.
Ogólny widok pizzerii Vesi

Menu, bogate ale wszystko co wybraliśmy okazało się niesmaczne (no może z wyjątkiem wina)

Niezadowolony klient opuszcza lokal
Di Matteo (Via Tribunali 94) - pizzeria położona w pobliżu Sorbillo. Z ulicy lokal wygląda bardzo niepozornie, łatwo go przeoczyć, a wejście (prowadzące prosto do kuchni) wydaje się przeznaczone tylko dla obsługi. Wewnątrz znajdujemy niewielką salkę na parterze oraz wąziutkie schody na piętro. Tam spore zaskoczenie, liczne sale zastawione stolikami. Przychodząc w piątek ok. 13.00 nie musieliśmy czekać, chociaż podobno i tu zdarzają się kolejki. Menu bogate, ceny niewygórowane: margherita 4 - 5 euro. Zamówione pizze podano niemal natychmiast. Nic w tym dziwnego, skoro prawdziwą pizzę należy wypiekać w temperaturze 400 st. przez 90 sekund. Okazały się wyśmienite, z cienkim spodem, dobrze wypieczonym ciastem, właściwie skomponowanymi dodatkami. Warte polecenia. Moim zdaniem, zamówiona diavola ustępowała minimalnie tej z Sobrillo. Według Ady jej margherita okazała się porównywalnej klasy. Pewnym minusem jest wino, oznaczone zaledwie jako I.G.P (0,5 litra kosztuje 5 euro). Do lokalu masowo uczęszczają Włosi, o czym przekonaliśmy się, gdy sąsiedni stolik (duży) zasiadła grupa ok. osób różnej płci w średnim wieku. Odtąd nie dało się już usłyszeć własnych myśli! Ogólnie rzecz biorąc, wizytę uznaliśmy za bardzo udaną.
Niepozorne, ciasne schodki prowadzące na piętro.

Menu w Pizzerii di Matteo

Pizza prezentuje się całkiem przyzwoicie

Zadowolony klient opuszcza lokal

Małe spoufalenie się z kucharzem...

...i z pełnymi brzuszkami ruszamy na dalsze zwiedzanie 
Attanasio (Via Del Tribunali 379) - w niedzielę zwiedzaliśmy Herkulanum i Pompeje oraz podziwialiśmy zachód słońca w Sorrento. W rezultacie powróciliśmy do Neapolu ok. godziny 23.00. Większość renomowanych pizzerii była zamknięta z powodu niedzieli albo późnej pory. Na bezrybiu i rak ryba, postanowiliśmy odwiedzić lokal o nazwie Attanasio, polecany na jednym z blogów. Autor napisał, że zjadł tam najlepszą pizzę w swoim życiu. Może to i prawda, ale powinien załączyć informację, ile i gdzie tych pizzy skonsumował. Pizzeria nie miała na necie opinii rewelacyjnych, ale przeważył fakt, iż znajduje się w centrum miasta oraz jest czynna do 24.00. Niestety, decyzja okazała się błędna. Stolik dostaliśmy bez problemu. Plusem lokalu jest również położenie oraz niewygórowane ceny. Wyjątkiem są tylko ceny wina. Nie oferuje się tu wina domowego (vino de la casa), a tylko butelkowe po 10 euro za 0,75 l. Właściciel i obsługa dopuszczają się przy tym oszustwa. Wino opisane w menu jako trunek klasy D.O.C. (a więc całkiem niezłej), okazało się w istocie oznaczone jako napitek rodzaju I.G.P. (a więc raczej kiepski). Na moją uwagę w tej sprawie, kelner długo i żarliwie tłumaczył, że się mylę, bo przecież nazwa wina jest taka sama jak w karcie. Nazwa może i tak, ale oznaczenie klasyfikacji z pewnością już nie! Właściwie, to w tejże chwili powinniśmy wstać od stolika i opuścić lokal. Ale dochodziła 23.40 i większość knajpek zamykano. Zostaliśmy więc i mieliśmy okazję przekonać się o trafności ocen dokonywanych przez włoskie stowarzyszenie winiarzy, przyznające wspomniane klasyfikacje. Wino okazało się godne oznaczenia I.G.P., a więc marne. Może przynajmniej pizza będzie lepsza? Ada zamówiła diavolę, ja pancettę. Ada doszukała się pewnych pozytywów w podanym daniu, mianowicie cienkiego ciasta. Uznała, że pizza ta mogłaby zostać uznana za przyzwoitą w Polsce. Ale jesteśmy przecież w Neapolu! Ja trafiłem gorzej: ciasto przypalone, szerokie obwódki pozbawione jakichkolwiek dodatków, dominujący smak i zapach spalenizny. Tragedia po prostu! Na tej ulicy, Via Del Tribunali, jadaliśmy pizze o niebo lepsze! W lokalach oddalonych zaledwie o 100 m. Co do tego zgodziliśmy się oboje w 100%. Nie zdołałem spożyć podejrzanego dania udającego pizzę neapolitańską w całości, nie miałem zresztą ochoty na podejmowanie podobnej próby. Na koniec, podczas wykonywania pożegnalnej fotografii, obsługa zauważyła chyba moje nieukontentowanie, ale to już ich problem.
Menu pizzerii Attanasio

Największy "przekręt" pizzerii, na butelce wyraźnie widać napis Indicatione Geografica Proteta (czyli wino najniższej klasy poza oczywiście nieoznaczoną)...

...a w menu D.O.C. czyli Denominazione di origine controllata (klasa druga w kolejności najlepszych win po D.O.C.G) czyli jak nabija się w butelkę klienta.
Moja Diavola

Zbyszka La Pancetta

Delikatnie wkurzony Zbyszko po tym jak przeczytał napis na butelce wina i... zdegustował trunek.

Ciasto jednak nie to. Pizza ogólnie mierna. Może uchodzić za jadalną w Polsce, ale to Neapol, stolica pizzy więc NIE POLECAMY!

Zniesmaczony Zbyszko a za plecami Viktoria kelnera :D słabo znoszą zasłużoną krytykę :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz