wtorek, 17 kwietnia 2018

Park Narodowy Jeziora Nakuru – śniadanie z lwem i nosorożcem

Dość nietypowy widok: dziko żyjący nosorożec na tle miasta.

Jezioro Nakuru położone jest w Wielkiej Dolinie Ryftowej, ok. 100 km. na północny zachód od Nairobi. Jezioro zajmuje powierzchnię ok. 62 km. kw. Ale jest ona zmienna. Dawniej wysychało, prawdopodobnie skutkiem wykorzystywania wpadających do niego rzek dla nawadniania pól uprawnych, od pewnego czasu przybiera w wyniku obfitych deszczów. Obejmujący sam akwen oraz jego brzegi park narodowy utworzono w 1968 r., w 1974 r. poszerzając o znaczne obszary sawanny. Obecnie zajmuje obszar 188 km. kw. Nie jest to więc najrozleglejszy z parków kenijskich, stanowi jednak obowiązkowy punkt programu każdego turysty wyprawiającego się na safari, a to ze względu na bogactwo żyjącej w nim zwierzyny. W szczególności to w Nakuru najłatwiej spotkać nosorożce, w dodatku obydwu występujących w Afryce odmian: nosorożca białego oraz nosorożca czarnego (mniej licznego i jeszcze niedawno zagrożonego wyginięciem). Ponieważ podczas naszego safari na nosorożca jeszcze nie natrafiliśmy i był on ostatnim brakującym dopełnieniem „wielkiej piątki afrykańskiej” (lew, słoń, lampart, bawół, nosorożec), wyczekiwaliśmy tego spotkania z pewnym napięciem, wiedząc, że w ostatnim celu naszej podróży, parku Masaj Mara, szanse na to będą już bardzo małe.
Ogólnie w parku Nakuru żyją nadto lwy, bawoły, żyrafy (specjalna odmiana z białymi nogami), hipopotamy, hieny, szakale, pawiany i koczkodany, liczne gatunki antylop oraz ptaków. Niegdyś słynął z wielkich stad flamingów, ptaki te lubią jednak słonawą wodę, a przybierające wskutek opadów jezioro zmniejsza stopniowo swoje zasolenie. Flamingi przeniosły się więc w inne miejsca. Nie szkodzi, ich stada widzieliśmy już na Jukatanie oraz na Cyprze. Do Nakuru przyjechaliśmy na spotkanie nosorożców!
Duży problem stanowi dla Jeziora Nakuru bliskie sąsiedztwo miasta o tej samej nazwie, liczącego ponad 300 tys. mieszkańców (dane szacunkowe). Przy niskim poziomie dbałości o ochronę środowiska prezentowanym przez większość ludności Kenii różnego rodzaju zanieczyszczenia są nieuchronne. Z drugiej strony, zdjęcia wielu dzikich zwierząt można wykonać na tle zabudowy miejskiej, która majaczy w niewielkiej odległości. I jeszcze uwaga praktyczna dla odwiedzających. Park Narodowy Jeziora Nakuru leży na wysokości ok. 2 tys. m n.p.m., co oznacza, że potrafi tam być po prostu bardzo zimno. Zwłaszcza rankiem i wieczorem temperatury często zbliżają się do zera, a duża wilgotność potęguje wrażenie chłodu. W odróżnieniu od Jeziora Naivasha, po Jeziorze Nakuru nie pływa się łodziami i safari odbywa się w „normalny” sposób, poprzez objazd okolicy samochodem.
Do parku Nakuru przyjechaliśmy wkrótce przez zapadnięciem ciemności, czasu wystarczyło tylko na krótką przejażdżkę w drodze do campu. Co prawda, nosorożce tymczasem nie dopisały, ale zwierzyny nie zabrakło: hipopotamy, bawoły, zebry, antylopy, ptaki. I tutaj, trafiliśmy na „rodaków”. Po łące spacerowały sobie w najlepsze nasze bociany! I to faktycznie nasze, bo do Polski przylatują właśnie ptaki tego gatunku ze wschodniej Afryki, m. in. z Kenii. Nasz przewodnik, Polycarp, przyjął tę wiadomość ze zdziwieniem. - Z Afryki? Może z północnej, ale stąd? No proszę, ależ potrafią odbywać podróże, kto by pomyślał.
Obozowisko, a właściwie skupisko porządnych, murowanych domków, okazało się bardzo przyzwoite. Pokoje zabezpieczone przed zimnem, duże i czyste. Mieli nawet salon/jadalnię z kominkiem! To z kolei wywołało nasze własne zdumienie. - No proszę, kominki w Afryce! - Ale przy tutejszych temperaturach wcale nie jest to takie niezwykłe.
Rano spożywaliśmy właśnie w tymże salonie przygotowane przez Johna śniadanie (jak zwykle bardzo smaczne), gdy nasz znakomity kucharz nadbiegł z okrzykiem: - Rhinos, rhinos! (Nosorożce, nosorożce!). - Natychmiast porzuciliśmy jedzenie i wybiegliśmy na zewnątrz. Istotnie, w odległości ok. 200 m. przesuwała się rodzina tych zwierząt, dwójka rodziców oraz młode. - To nosorożce czarne, bardzo rzadkie – oznajmił Polycarp. - Zaraz odpalam samochód! - I tak ruszyliśmy w ślad za nieoczekiwanymi gośćmi. O dziwo, te płochliwe podobno zwierzęta tym razem zignorowały towarzyszące im przy śniadaniu auto (podskubywały sobie trawę) i pozwoliły fotografować się do woli. Wreszcie, syci wrażeń, wróciliśmy, by dokończyć nasz własny posiłek. O dziwo, zastaliśmy go nadal ciepłym. Niezrównany John podgrzał w międzyczasie potrawy na nowo! Oto, jak zwiedza się z fasonem!
Poranny objazd okolic jeziora dostarczył nowych wrażeń: wielkie stado bawołów, pawiany i koczkodany, przemykające w trawie szakale oraz hieny, mało egzotyczne bociany, wreszcie kolejna rodzina nosorożców, tym razem białych, bardziej pospolitych (ale również niezbyt licznych). Na koniec czekało nas jednak jeszcze jedno, prawdziwie królewskie spotkanie. Oto, na rozległej, nadbrzeżnej równinie, śniadanie spożywał sam władca zwierząt, lew we własnej osobie! Powalił bawołu, którego nadjedzone zwłoki leżały tuż przy drodze. Ta ostatnia okoliczność okazała się bardzo pechowa dla króla zwierząt, gdyż raz zaskoczony i namierzony przez turystów przy posiłku stał się następnie celem prawdziwego najazdu nieproszonych chyba gości (w tym lokalnego autobusu ze szkolną wycieczką). Zezłoszczony lew krążył dookoła, nie chcąc porzucić zdobyczy, ale i nie mogąc w spokoju zaspokoić głodu. Porykiwał groźnie od czasu do czasu, co jednak wywoływało tylko tym większe zainteresowanie gawiedzi. W odległości ok. 100 m. rozłożył się drugi samiec. Ten zachowywał się bardziej po królewsku, ignorując ciekawskich gapiów. Cóż, nawet dla monarchów nastały obecnie ciężkie czasy i niełatwo im uniknąć paparazzich!
Zebr w żadnym afrykańskim parku nie może zabraknąć.
"Szkodniki" przydrożne :D
Poznajecie? Chyba nie trzeba podpisywać :D
Stado antylop impala.
Bawół upozowany na diabła :D
A wieczorem niespodzianka.
Hipopotamy :D
Całe stado szykuje się do wyjścia na brzeg. Pora wracać do obozu.
Ostatni rzut oka na jezioro o zachodzie słońca.
A o poranku wizyta rodziny czarnych nosorożców przerwała nam śniadanie.
Jak na takie płochliwe zwierzaki podeszły całkiem blisko.
Nosorożce odchodzą. Czas wracać na śniadanie.
Nasza lodge pośród pasących się zebr.
Antylopy kob.
Śniadanie guźców.
Szakal w promieniach wschodzącego słońca.
Gęsiówka egipska.
Czapla biała.
Za dnia miejsce bytowania hipopotamów wygląda nieco inaczej.
Ale hipopotamy są - a jakże :D
Koczkodan.
Jedno ze stad bawołów.
Zaciekawione bawoły przyglądają się turystom...
...przebiegają drogi i...
...pasą się jak okiem sięgnąć.

Chyba nie spodobaliśmy się pawianom. Wszystkie od tyłu :D
Udało się uchwycić dwa od frontu :D
I jednego leniwego co przysiadł na kamieniu przydrożnym.
Perliczka. Prawda, że znajoma nazwa?
Kolejny z nosorożców tym razem nosorożec biały.
Panorama rozlewisk nad Jeziorem Nakuru.
Ptactwo brodzące.
Śledzący nas autobus z wycieczką szkolną :D
I wreszcie on: król zwierząt.
Prawda, że pięknie się prezentuje?
I bardziej leniwy osobnik.
Kotek upolował bawołu a turyści nie dają zjeść śniadania w spokoju.
Żyrafa Rothschilda z białymi nogami.
Jak zwykle żyrafy gapią się,
A wśród gałęzi siedzi pawian z młodym.
Struś afrykański.
Sruś to największy i najcięższy ptak żyjący obecnie na ziemi.
I na zakończenie guziec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz