piątek, 20 kwietnia 2018

Park Narodowy Masai Mara – zielone wzgórza Afryki i lunch z hipopotamem


Lwy wylęgujące się na kamieniach w Parku Masai Mara.
Leniwa antylopa gnu, która nie zdecydowała się na migrację do Tanzanii.
Więcej tych leniwców :D W tle żyrafa.
Antylopy Thomsona i zebry.
Aby określić ilość żyraf należy policzyć liczbę nóg i podzielić przez 4 :D
Jedna z lwich skał.
Rodzinka w pobliżu skał.
Lwy w Masai Mara często wylegują się na nagrzanych kamieniach.
Można też podjechać całkiem blisko rozleniwionych kotków.
Lwy wypatrzone przez Zbyszka.
Park Masai Mara słynie z wielkiej liczby zamieszkujących go lwów.
Król zwierząt obserwuje swoje włości.
Kolejne lwy odpoczywające na skałach.
Uwaga postój! Lew w parku ma pierwszeństwo.
Teraz dopiero można ruszyć dalej.
Bawoły.
Całe stada bawołów na sawannie.
Zwierzaki przyglądają się zaciekawione. Kto to nas dziś odwiedził?
Bawoły u kosmetyczki. Ptasiej :D
Hiena odpoczywająca za dnia w trawie.
Czarny bocian.
Panorama sawanny.
Stadko antylop topi.
Tutaj topi z bliska.
Szpaki wyglądają też tak.
Gepard (niestety niezbyt wyraźny bo uciekał :D)
Park Narodowy (właściwie rezerwat) Masai Mara to najsłynniejszy z parków Kenii i najlepsze miejsce do odbycia safari. Leży ok. 100 km. na południowy zachód od Nairobi, przy granicy z Tanzanią. Został utworzony w 1961 r., zajmuje obszar ok. 1500 km. kw., na wysokości ponad 1500 m. n. p. m. Łączy się bezpośrednio z tanzańskim parkiem Serengeti (ok. 15 tys. km. kw.), z którym tworzą wspólny ekosystem. Nazwa pochodzi od masajskiego słowa „mara”, oznaczającego punkt albo kropkę. Tak bowiem wyglądają z daleka pojedyncze krzewy znaczące pokryte sawanną, rozległe przestrzenie parku. Do Masai Mara prowadzi bardzo kiepska, gruntowa droga z miasta Narok. Może dziwić, że tak uczęszczane przez turystów miejsce posiada równie złe warunki komunikacyjne. Wyjaśniono, że to miejscowi Masajowie („bardzo dziwni ludzie, z którymi nie sposób się dogadać”) przez lata sprzeciwiali się budowie lepszej drogi przez ich terytoria. Ustąpili dopiero niedawno i prace ruszyły z kopyta. Drogę budują, oczywiście, firmy chińskie. Tymczasem utrudnia to przejazd jeszcze bardziej z powodu rozkopania w wielu miejscach dotychczasowego szlaku, ale już wkrótce warunki z pewnością się poprawią. Kto jak kto, ale Chińczycy budować potrafią. Tylko w Polsce dali plamę z autostradą, no ale w Polsce nigdy nie jest łatwo. Pewnie trudniej niż w Kenii. Goszczący w Nairobi albo w Mombasie i nie dysponujący nadmiarem wolnego czasu, za to zasobni w pieniądze, turyści i businessmeni mogą dotrzeć do serca Masai Mara samolotem, prosto z Nairobi oraz kilku innych, większych miast. W parku urządzono polowe (bardzo polowe) lotniska, umożliwiające takie wypady.
Główna atrakcja Masai Mara to rozległe, pokryte sawanną przestrzenie, pofałdowane wyraźnie zaznaczonymi wzgórzami. Krajobraz typowo afrykański, niczym z filmu. Wzrok sięga daleko, z daleka też widać zwierzęta, słonie, żyrafy, zebry, bawoły, różne gatunki antylop. Trudniej o wypatrzenie drapieżników, ale i one są obecne: wylegujące się na nagrzanych słońcem skałach lwy, śpiące w gałęziach drzew, spotykane już rzadziej lamparty, przemierzające sawannę gepardy, ukryte w trawie hieny. Najliczniej żyją w Masai Mara antylopy gnu, ciemne, dość paskudne z wyglądu, z „diabelskimi” mordami. Ich populacja w Masai Mara i Serengeti sięga podobno 5 mln. Dwa razy w roku odbywają słynną migrację w pogoni za deszczami i trawą. W październiku-listopadzie udają się na południe, do Serengeti, w lipcu-sierpniu wracają. To czas największego oblężenia parku przez turystów, wycieczki i noclegi trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Ceny „niemieckie”, bo też i Niemcy zjeżdżają na tę okazję w największej liczbie. My zwiedzaliśmy park w kwietniu, a więc w porze nieobecności gnu. I tak jednak pozostało ich całkiem sporo. Kwiecień to także pora deszczowa, chociaż podczas naszego trzydniowego pobytu prawie nie padało, utrzymywała się na ogół piękna, słoneczna pogoda. I bardzo dobrze, bo słabo przepuszczalne gleby Masai Mara nie przyjmują wody. Spływa ona bardzo szybko w doliny i zagłębienia, czyniąc prowadzące tamtędy drogi gruntowe nieprzejezdnymi. Spotkało nas coś takiego późnym popołudniem drugiego dnia. Policarp dał ostatecznie radę, ale ponad godzinę kluczył i szukał drogi, usiłując sforsować zamienioną w bagno dolinę oddzielającą nas od naszego campu.
Dwie szczególne atrakcje Masai Mara to kamienie wyznaczające granicę z Tanzanią oraz rzeka Mara. Granica jak granica, w sumie nic szczególnego, ale to żelazny punkt programu. Wszyscy tam ściągają i robią sobie zdjęcia. W pobliżu przepływa sporych rozmiarów, tocząca mętne, czerwonawe wody Mara, w której żyją hipopotamy i krokodyle. Jej brzegi zwiedza się pod opieką rangersa. Nasz okazał się sympatyczny i rozmowny, uzbrojony w klasyczny kałasznikow AK 47, najlepszy karabin maszynowy świata. Nic dziwnego, że krokodyle i hipopotamy trzymały się z daleka! A po tej wycieczce wzdłuż Mary można zjeść lunch, nasz przygotowany i zapakowany przez niezawodnego Johna, wsparty niezłej klasy lokalnym piwem. Turyści spożywają posiłek „na zielonej trawce”, w promieniach afrykańskiego słońca, na urwistym brzegu rzeki, w której pluskają hipopotamy. Krokodyle czają się kilkaset metrów dalej, w dole mętnego nurtu. Ich czas nadejdzie w porze migracji, wędrujące antylopy muszą przekroczyć rzekę. Brody, z których korzystają, nie należą do łatwych i bezpiecznych. Zwierzęta, ktore potkną się, upadną i zostaną zniesione przez bystry nurt padają ofiarą drapieżnych gadów. Wstrętne bydlaki, jedyny z nich pożytek, to dostarczanie surowca na eleganckie torebki i buty dla pięknych dam. Ach, mięso z krokodyla też smaczne. Co prawda, w Kenii niedostępne. Tu w zasadzie nie jada się dziczyzny, jak wyjaśnił nam John. I lepiej nie opowiadaj, że jadłeś gdzieś krokodyla (w Wietnamie), bo ludzie się wystraszą.
Polowe lotnisko w Masai Mara. Terminal  przylotów :D
Strefa wolnocłowa przy lotnisku dopiero się rozkłada.
Zbyszko, stara przekupka :D
Antylopa impala oraz guźce.
Stadko guźców
Słoń samotnik zagubiony na sawannie.
Dwa słonie :D
Panorama sawanny.
Młody pawian.
Salon kosmetyczny i restauracja w jednym :D Przecież pchły nie mogą się zmarnować :D
Struś afrykański.
Pierwszy rzut oka na rzekę Mara.
Na granicy kenijsko - tanzańskiej.
Wstęp tutaj tylko z ochroną (jak głosi napis).
Nic dziwnego, bo można spotkać taki śliczny materiał na torebkę (albo żywy śpiwór lacosta:D)
Z rangersem, który nas oprowadzał i ochraniał przed dziką zwierzyną.
Bród, z którego korzystają antylopy podczas wielkiej migracji.
Jaszczurki wylęgują się na kamieniach.
Gekon.
Jeśli któraś antylopa potknie się podczas przekraczania rzeki, chętni na obiad już czekają.
Z braku antylop jedzą takie oto ryby.
Podczas pikniku na wysokim brzegu River Mara.
Z takim oto widokiem na...
pławiące się w niej hipopotamy.
Hipcio zzumowany.
Koronowany paw.
i...mamy szczęście lampart (już kolejny) wypatrzony przez Polycarpa.
Rozkosznie wygląda. Prawda?
Słonica wyganiająca z drogi młode. Zauważyła nasz nadjeżdżający samochód.
Hiena.
Zachód słońca nad sawanna.
I znów topi solo...
...oraz w stadzie.
Krajobraz z żyrafą.
Nasz dzielny kierowca Polycarp.
Zebry.
Wracamy do naszej lodge. Naprawdę tak wyglądają drogi w Afryce :D

2 komentarze:

  1. Witam serdecznie :) Czy mogłabym prosić o informacje odnośne miejscówki w Masai Mara? Gdzie obozowaliście? Czy warunki były znośne? Byłam dwa razy w Kenii, ale myślę teraz o samodzielnej wyprawie, tylko i wyłącznie do Masai Mara :) Bardzo polecaliście to miejscowe biuro, czy możecie zdradzić jaką cenę utargowaliście?
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam
      Obozowaliśmy w Mwangaza Budget Camp. Warunki dość spartańskie ale do ogarnięcia, tym bardziej, że my w sumie wracaliśmy o zmroku potem kolacja, piwko i w namiocie lądowaliśmy ok 21 . Pobudka była ok. 5 to już tylko prysznic i zanurzaliśmy się w objęcia Morfeusza :D Jedzenie było super bo gotował John, nasz kucharz. Co do ceny zależy pewnie od trasy. Nas odbierali z Mombasy i zwiedzaliśmy 5 parków w 6 dni, zakończyliśmy w Nairobi, wyszło ok. 1000 dol za osobę. Do Masai Mara mieliśmy bilet na 48 h i właściwie zostało to na maxa wykorzystane. Biuro jest naprawdę ok, jeśli ktoś chce zobaczyć Kenię i zwierzaki, jednak warunki w lodgach są kenijskie (w pierwszym poście "Kenijski safari wstęp" jest program naszej podróży i kilka fot z akomodacji) :D Pozdrawiam :D

      Usuń