|
Groźny władca Jeziora Naivasha prezentuje swoją moc. |
Jezioro Naivasha położone jest ok. 70 km. na północny-zachód od Nairobi
i stanowi ulubiony cel jednodniowych wypadów ze stolicy. W
bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się miasto Naivasha (różne
źródła podają diametralnie rozbieżne dane na temat szacunkowej
liczby ludności), nie cieszące się szczególnie dobrą sławą
jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Na uwagę zasługuje natomiast fakt,
że w okolicy pracuje jeden z dwóch działających w Kenii browarów,
o czym więcej w innym poście.
Powierzchnia jeziora to ok. 140 km. kw. Chociaż zarówno
miasto jak i jezioro leżą w tzw. Wielkiej Dolinie Ryftowej, czyli
gigantycznej szczelinie tektonicznej ciągnącej się od Mozambiku po
Morze Czerwone i Dolinę Jordanu, to wysokość terenu względem
poziomu morza sięga w tej okolicy 1800-2000 m. (lustro wody, zmienne zresztą,
1884 m. n. m. p.). W okresie kolonialnym jezioro wykorzystywano jako lądowisko dla długodystansowych łodzi latających, utrzymujących komunikację z Wielką Brytanią. Obecnie to przede wszytskim atrakcja turystyczna.
Główny sposób zwiedzania to rejsy łódką (wyruszają one z kilku miejsc, należy kierować się już przed miastem w prawo od głównej drogi z Nairobi i Nakuru, są drogowskazy), podczas których zobaczyć można przede
wszystkim żyjące tutaj hipopotamy. Dopisują praktycznie zawsze.
Wbrew pozorom i dość powszechnej opinii, traktującej te zwierzęta
jako olbrzymie, ale raczej sympatyczne i niezdarne grubasy,
hipopotamy to prawdziwie groźne bestie. Statystycznie, to właśnie
one są corocznymi sprawcami największej w Afryce liczby
śmiertelnych przypadków zaatakowania człowieka przez dzikie
zwierzęta. Co istotne, atakują zwykle nie w wodzie, ale na lądzie.
Wychodzą bowiem wieczorami na brzeg, by paść się na nadbrzeżnych
łąkach (to trawożercy). Na lądzie czują się jednak mniej pewnie
i stąd przejawiają dużą agresywność, szarżując, gdy poczują
się zagrożone. Potrafią też nadspodziewanie szybko biegać,
osiągają na krótkim dystansie nawet 70 km./h. Mało kto zdoła
więc takiemu hipopotamowi uciec, zaskoczony nagłym sprintem
zwierzęcia. Z tymi „rzecznymi końmi” należy więc uważać.
W
ostatnich latach poziom wody Jeziora Naivasha podniósł się i
powiększyło ono swoją powierzchnię, zalewając niżej położone
brzegi. Dowód tego stanowią sterczące z wody oraz tworzące
prawdziwy „las” pnie obumarłych drzew, kolejna atrakcja dla
turystów. Do tego duże stada kormoranów oraz innych ptaków
wodnych. Turystyczne rejsy na jeziorze mogą zostać odwołane z
powodu złej pogody. Bywa ona w tej okolicy bardzo zmienna, jakoby z
powodu wybijających w okolicy gorących źródeł i wyziewów wulkanicznych. Z drugiej
strony, przewoźnicy byle burzy się nie boją. Wypłynęliśmy przy
akompaniamencie grzmotów oraz przy zasnutej ciemnymi chmurami połowie
nieba. Na nasze zaniepokojone pytania, przewoźnik-kapitan odparł,
że nie ma problemu, bo wiatr znosi burzę w przeciwną stronę
jeziora niż zamierzamy się udać. W sumie miał rację i wróciliśmy
bez kłopotów, nie licząc przenikliwie zimnego wiatru (w Kenii
potrafi powiać chłodem). Tyle, że z powodu tegoż wiatru i
wzbudzonej przezeń fali nasz „kapitan” zrezygnował z powrotnego
przejścia przez otwarty akwen, trzymał się osłony brzegu i
ostatecznie skrócił rejs o 10 min. w stosunku do zaplanowanej i
opłaconej godziny. Zmarznięci, nie protestowaliśmy. Ponieważ
jednak nie zapytał nas o zdanie i udawał, że odbył normalną
turę, nie dostał napiwku.
|
Zadowolony Zbyszko uzupełnia zapasy. |
|
Nie jest łatwo przejechać kenijskimi drogami, jak nie zebry i słonie to zwierzątka hodowlane :D. |
|
Panorama Wielkiej Doliny Ryftowej w okolicach Naivasha. |
|
W ciągu roku krawędzie doliny rozchodzą się o 2 cm. Afryka pęka w tym miejscu na dwoje. Przysparza to sporych kłopotów mieszkańcom i drogowcom. Ta szczelina pojawiła się nagle trzy tygodnie przed naszą podróżą. |
|
Lokalny gryzoń dokarmiany regularnie przez turystów. |
|
"Masz kolbę kukurydzy?" |
|
Pawiany "polują" na resztki wyrzucane przez okna samochodów. |
|
Para antylop kob. |
|
Na horyznocie szaleje burza, dookoła pnie martwych drzew. Krajobraz prawdziwie "wiedźmiński" |
|
Pelikan na tle złowieszczego krajobrazu. |
|
Ruszamy na rejsik. |
|
Już chwilę po wypłynięciu zauważamy pierwszego hipopotama. |
|
Jak się okazuje na horyzoncie jest kilka całkiem pokaźnych stad hipopotamów. |
|
Leniwie odpoczywają w oczekiwaniu na zapadnięcie zmroku, gdy będą mogły wyjść z wody na kolację. |
|
A wokół jeziora zielona trawka, w sam raz na kolację dla hipopotama. |
|
Malowniczy krajobraz jeziora. |
|
Dawny las zalany przez wodę. |
|
Ptaszydło zwane fisher king, po polsku zimorodek. |
|
Wpływamy na bagienne odnogi jeziora. |
|
Białe pelikany brodzą w poszukiwaniu ryb. |
|
Lęgowiska kormoranów w koronach drzew (niestety kormorany tylko w tle). |
|
Pelikan podczas łowów. |
|
Ponieważ poziom wody w jeziorze w ostatnich latach bardzo się podniósł, przy brzegach można spotkać wiele uschniętych drzew. |
|
Kolejna kolonia hipopotamów. |
|
Jak widać, łódką można podpłynąć całkiem blisko olbrzymów i... |
|
...spojrzeć im głęboko w oczy. |
|
Ostatni rzut oka na Jezioro Naivasha i zmarznięci ruszamy w dalszą drogę. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz