środa, 12 lipca 2017

Borjomi

Przygasły blask Borjomi

Widoki okolicznych wzgórz

Borjomi
 – uzdrowisko w południowej Gruzji. W XIX w. zdobyło sławę dzięki książętom z rodziny carskiej, którzy chętnie tu przyjeżdżali, za czasów ZSRR bywali z kolei przodownicy pracy oraz sekretarze. Obecnie dawna świetność mocno podupadła i kurort sprawia wrażenie raczej siermiężne. Park zdrojowy usytuowany jest w górskiej dolinie o stromych zboczach. Główna atrakcja to wjazd kolejką linową na górną krawędź tejże doliny. Wsiadamy z niejaką obawą, wagonik odpowiada dokładnie opinii o minionej chwale: odrapany blichtr oraz niepewny stan techniczny. Mamy nadzieję, że liny i mechanizmy jednak sprawdzają. Na wszelki wypadek wzmacniamy odwagę popijając domowe wino z butelki pet. To samo czyni grupka Rosjan, naszych współpasażerów, tylko oni mają baniaczek pięciolitrowy. Widok z góry nieco zawodzi, dolina gęsto zarośnięta. Obok górnej stacji trafiamy niespodziewanie na park rozrywki (aktualnie w remoncie) oraz zwykłą drogę. Czyli można tu po prostu wjechać samochodem! Rozczarowani, odbywamy podróż powrotną, ponownie sięgając po wino. Na dole jeszcze dłuższy spacer od bramy parku do centrum miasteczka. Wiedzie tam zatłoczona uliczka, przy której rozłożyły się wszelkiej maści jarmarczne stragany z pamiątkami, przekąskami i czym kto chce. Dajemy się namówić na autentyczny, gruziński miód domowej roboty (oczywiście, najlepszy na świecie), doprawiony młodymi szyszkami sosny. Spożyty już w Polsce, okazał się mocno wodnity i raczej kiepski w smaku. Jak to nabytek z kurortu. Próbujemy jeszcze zaczerpnąć słynnej wody zdrojowej Borjomi, niegdyś ulubionej w Rosji zarówno carskiej, jak i radzieckiej, obecnie obłożonej jednak embargiem w Rosji putinowskiej z powodu napiętych stosunków politycznych. Można jej spróbować w usytuowanej w połowie ulicy czerpni. Niestety, są tylko dwa czynne krany. Całą okolicę obsiadła wycieczka z Kazach -, Tadżyki - czy innego środkowoazjatyckiego stanu. Napełniają ze słabo ciurkających czerpni kolejne pięciolitrowe butelki pet, obok całe stosy jeszcze pustych. Skośnoocy turyści ani nie pomyślą o tym, że blokują w ten sposób dostęp wszystkim innym, przynajmniej na godzinę. Pewnie wracają już na tę swoją pustynię czy bezwodny step. Po mniej więcej kwadransie, widząc, że sytuacja nie uległa zmianie, rezygnujemy. W taki oto sposób ominęła nas ta atrakcja Gruzji.
Widok z kolejki liniowej na wciśnięte miedzy wzgórza zabudowania Borjomi


W rozklekotanym wagoniku kolejki. W tle Rosjanin z miarką do degustacji

Taka ogólna komunistyczna siermięga :P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz