środa, 12 lipca 2017

Kutaisi




Jaskinia Prometeusza

Inne ujęcie jaskini


Jaskinia Prometeuszazostała odkryta w 1984 roku, a udostępniona dla turystów w 2011 roku.

Jaskinia Prometeusza położona  zaledwie 20 km od miasta Kutaisi.

Podczas przejażdżki łódką w Jaskini Prometeusza.

Przepływaliśmy pod takim oto niziutkim łukiem (stąd kask na poprzednim zdjęciu).

W Kanionie Okatse.

Krążąc po schodach nad przepaściami.

Trasa wiedzie mostkami, rozwieszonymi wprost nad przepaścią. 
Wrażenia są naprawdę niesamowite.

Na wysuniętym jęzorze kładki...

Katedra Bagrati

Wnętrze katedry


Przed dzwonnicą katedry

Przed wejściem do katedry Bagrati

Średniowieczny monastyr Gelati.


Przed grobem króla Dawida IV Budowniczego, płyta na posadzce w bramie.
Król Dawid Budowniczy na jednym z fresków
Wnętrze monastyru Gelati.
Nowoczesny gmach parlamentu w Kutaisi
Kutaisi – miasto w głębi kraju, przy drodze z wybrzeża do Tbilisi. Utożsamia się je ze starożytną stolicą Kolchidy. To tutaj przybyć miał Jazon w poszukiwaniu Złotego Runa, wpływając w górę rzeki Rioni. To tutaj rozegrały się też jakoby opisane w mitach wydarzenia, to tutaj grecki bohater zdobył miłość królewskiej córki Medei, która zdradziła ojczyznę, zabiła brata oraz dopomogła kochankowi w kradzieży cennego łupu. Na dłuższą metę żadnemu z nich nie przyniosło to zresztą szczęścia. O micie przypomina okazała fontanna przy centralnym placu miasta. Jeśli chodzi o dzieje mniej mityczne, to Kutaisi słynie z ukończonej w 1003 r. katedry, zwanej od imienia swego fundatora katedrą Bagrati. Uważa się ją za arcydzieło architektury i skarbnicę średniowiecznej sztuki gruzińskiej. Okazała i robiąca istotnie wrażenie budowla jest obecnie częściowa ruiną, poddawaną renowacji. Z tym są pewne problemy. Prace finansowało UNESCO, ale tymczasem zawiesiło dopływ kolejnych funduszy. Powód? Patriarcha polecił dla własnej wygody dobudować do bocznej ściany katedry zupełnie współczesny szyb windy! Rozumiem, że to starszy człowiek i może mieć problemy z pokonaniem schodów prowadzących np. na chór. Ale mógłby przecież zatrudnić jakichś akolitów w charakterze nosicieli lektyki czy czegoś w tym rodzaju. Byliby zaszczyceni i wszystko pozostałoby w jak najlepszym porządku. Ale nie, dostojnik Kościoła wie lepiej i nikt nie będzie mu się wtrącał, a zwłaszcza jakieś UNESCO! Co z tego, że dają pieniądze? Powinni się cieszyć, że raczymy je przyjmować. I tak winda pozostała, a prace ugrzęzły z braku funduszy. Pozostaje czekać, aż problem rozwiąże się sam. To w zasadzie jedyne godne uwagi miejsca w całym Kutaisi. No, może jeszcze aleja palmowa – szeroka ulica obsadzona palmami. Wedle współczesnej legendy prezydent Saakaszwili (postać, jak widać, bardzo barwna) dostał je w prezencie od pewnego arabskiego szejka podczas suto zakrapianego przyjęcia w trakcie międzynarodowej konferencji. Szejk słowa dotrzymał i przysłał odrzutowiec z dwoma tysiącami sporych rozmiarów sadzonek. Nie bardzo wiedząc (po wytrzeźwieniu zapewne) co z tym podarunkiem zrobić, prezydent kazał obsadzić palmami wspomnianą aleję w Kutaisi. W mieście usytuowano jeszcze nowy budynek parlamentu. Miało to służyć rozwojowi innych ośrodków poza Tbilisi i Batumi. Gmach, bardzo nowoczesny, stoi teraz na ogół pusty i niszczeje, sesje parlamentu odbywają się w nim rzadko. Dużo ciekawsze są okolice Kutaisi. Na przedmieściach znajduje się średniowieczny monastyr Gelati. Pochodzi z XII w., ufundował go król Dawid IV Budowniczy, jeden z wybitnych władców gruzińskich. Był wielkim koneserem wina i założył w klasztorze specjalną szkołę dla kształcenia winiarzy. Wedle tradycji, egzaminy przeprowadzał w wielkiej sali osobiście, kosztując trunku sporządzonego przez kandydata. Jeżeli król wypił cały kielich, egzamin uznawano za zdany, jeżeli natomiast wylał zawartość naczynia na klepisko, egzamin był oblany! Dawida pochowano w klasztorze, w głównej bramie wejściowej, aby wszyscy deptali po grobie dawnego władcy. W tymże klasztorze ma też jakoby spoczywać królowa Tamara, najsławniejsza i największa władczyni Gruzji. Dokładne miejsce jej pochówku nie jest jednak znane, możliwe zresztą, że tradycja o Gelati to w tym wypadku tylko legenda. Kolejna atrakcja w pobliżu Kutaisi to tzw. Jaskinia Prometeusza. Istotnie, robi wrażenie dzięki swym wielobarwnym i pięknie podświetlonym utworom skalnym. Warto wykupić droższą wersję zwiedzania, uwzględniającą przejażdżkę łodzią po podziemnym jeziorku. Na parkingu przed jaskinią miejscowi często sprzedają własnego wyrobu wino. To, które kupiliśmy, okazało się znakomite. Nasz winiarz z pewnością zdałby królewski egzamin. Wyglądał zresztą na takiego, który z upodobaniem kosztuje własnego produktu. To często najlepsza rekomendacja! I wreszcie największa bodaj atrakcja krajoznawcza Gruzji, wąwóz Okatse, ok. 50 km. na północny-zachód od Kutaisi. Dojazd jest tam bardzo utrudniony (2015 r.), w zasadzie pozostaje taksówka. Na miejscu warto jeszcze skorzystać z usług miejscowych „wozów terenowych”, czyli zwyczajnych samochodów osobowych podstawianych przez okolicznych mieszkańców. Te dwa kilometry od parkingu do krawędzi wąwozu można w zasadzie pokonać pieszo, ale przejazd sam w sobie jest atrakcją dorównującą przeżyciom przy zwiedzaniu kanionu. Żaden kierowca przy zdrowych zmysłach nie zdecydowałby się na jazdę po tak kamienistym, pełnym wybojów i solidnych nachyleń szlaku (bo trudno nazwać to drogą), ale miejscowi oraz ich pojazdy dają radę! Podróż dla osób o silniejszych nerwach! Wąwóz Okatse też powinni zwiedzać turyści raczej bez leku wysokości (ja takowy mam ale zwalczam go bojem, tym razem okazało się to naprawdę wyzwaniem). To skalna rozpadlina, szeroka na kilkaset metrów i na tyleż głęboka. Pionowe ściany i niewidoczne w zasadzie dno pokrywa gęsta roślinność. Wąwóz zwiedzamy od góry, maszerując po zawieszonej wzdłuż jednej z krawędzi kładce. Niby nowoczesna, solidna, z wysokimi barierkami. Ale gdy kołysze się lekko pod stopami, gdy spoglądamy w dół przez kratownicę chodnika... A zwłaszcza, gdy na samym końcu wychodzimy na wysunięty kilkadziesiąt metrów w głąb wąwozu jęzor kładki, który teraz kolebie się całkiem wyraźnie... Wielu rezygnuje i chyba nawet ich rozumiem. To miejsce koniecznie trzeba zobaczyć! Na koniec jeszcze wspomnienie osobiste. Nocowaliśmy w prywatnym ni to hotelu, ni to kwaterze. Właściciel okazał się bardzo przyjaźnie nastawiony, przy obiedzie sam przyniósł i nalewał domowe wino. Zagadywał na różne sposoby, wyraźnie szukał towarzystwa do dzbana i butelki. Nie mogliśmy okazać się gorsi i podjęliśmy wyzwanie, stawiając różne domowe nalewki, które przezornie zabraliśmy z Polski. Pola nie oddaliśmy, ale poranek następnego dnia był trudny...
Impreza u gościnnego Gruzina


Gruzińskie wino leje się strumieniami.

Przy wyjątkowych okazjach w Gruzji popija się z rogu.



1 komentarz:

  1. Nie sądziłam, że jest tam tak ciekawie. Od jakiegoś czasu interesują mnie Bałkany i chciałabym tam pojechać. Do Gruzji też planuję, że tak powiem "zajrzeć" ;)

    OdpowiedzUsuń